Kącik Małego Naukowca

łukasz z.: zombie – ikonologia kryzysu

„The world ended. Didn’t you get the memo?” (Amy, odc. 3. The Walking Dead)

Wbrew słowom Amy, nie nastąpił koniec świata. Mamy do czynienia jedynie z kryzysem. Można się co prawda spierać o to, czy tytułowi „walkers”, „zombie” z serialu The Walking Dead są przyczyną, objawem czy rezultatem tego kryzysu, nie ma jednak wątpliwości, że stanowią jego figurę. Kryzys ma więc twarz zombie.

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=R1v0uFms68U]

Serial amerykańskiej telewizji kablowej AMC stworzony w oparciu o serię wydawanych od 2003 roku komiksów Roberta Kirkmana pokazuje świat spustoszony przez działanie tajemniczego śmiertelnego wirusa. Taki jego opis jest jednak tyleż prawdziwy, co fałszywy, a z ostatniego członu poprzedniego zdania po dokładniejszej analizie pewna pozostaje w najlepszym razie „tajemnica”. Świat jest bowiem pusty jedynie na pozór. Gdy główny bohater budzi się w szpitalu po wielu dniach spędzonych w nieprzytomności, całe miasto wygląda na wymarłe, ale szybko okazuje się, że uderzający brak ruchu na ulicach (związany nie tylko z zagrożeniem, ale i z nieuchronnie powodowanym przez zombie… kryzysem paliwowym) nie oznacza, że Rick Grimes został ostatnim człowiekiem na ziemi. Wszędzie leżą zwłoki, a nieliczni żywi chowają się w zamkniętych budynkach lub ukradkiem i wyłącznie za dnia przemykają w poszukiwaniu pożywienia. Jednak pojawienie się na widoku człowieka niezdającego sobie sprawy z zagrożenia prowokuje ujawnienie się trzeciej kategorii ciał, ciał oddzielonych od świadomości. Wirus jest więc śmiertelny, ale także ożywiający, a tak naprawdę nie jest ani taki, ani taki: ludzie po ciężkiej chorobie powstają z martwych, ale nie powracają już jako żywi. Nie dziwi więc, że w komiksowym wprowadzeniu do filozofii Jacquesa Derridy Jeff Collins dekonstrukcyjną zasadę nierozstrzygalności omawia na przykładzie hollywoodzkich wcieleń zombie. Ani żywe, ani martwe lub jednocześnie takie i takie, „żywe trupy” problematyzują binarne opozycje rządzone regułą „albo/albo” podważając fundamenty porządku kultury.

Tymczasem słowo „kryzys” etymologicznie wiąże się z rozdzieleniem. Pierwotnie (np. w tradycji platońskiej) dzieli się to, co pełne, kompletne, jednorodne. W przypadku zombie działa oczywiście odwrotny, wtórny mechanizm kryzysu, kryzysu kultury – podziały zostają zniesione i należy je przywrócić. Żywe trupy likwidują granice (m.in. żywy/martwy, człowiek/nie człowiek, ale także: mężczyzna/kobieta, czarny/biały), a formuła hollywoodzka każe nam pytać, czy w kwestii wyborów i zachowań w pełni ludzkie postaci – również w znaczeniu: „zwykli” ludzie – naprawdę tak bardzo różnią się od zombie, skoro i jedni i drudzy muszą jeść, by „przeżyć”. Ostatecznie ta sama formuła nakazuje heroiczną walkę bohaterów, ulegających co prawda przy tym rozmaitym instynktom (?), pragnieniom (?) czy naturze (?), ale w końcu ratujących siebie, świat i człowieczeństwo (zapewne, bo na to będzie trzeba poczekać przez co najmniej 13 odcinków drugiej serii). Kryzys zażegnany; tak jak w kinie gatunku, choć dopiero na końcu sezonu/serialu. Jednak po pierwsze, od narzucającego się utożsamienia z ludzkimi bohaterami o wiele ciekawsze wydaje się robocze wejście w rolę zombie lub choćby przemyślenie miejsca zombie we współczesnym świecie. Po drugie, krok ten jest o tyle istotny, że niezależnie od tego, w jaki sposób autorzy serialu przywrócą ład na świecie, to ład ten jest już z istoty (z istoty świata, w którym pojawiło się zombie) niemożliwy. Wszak już samo zabicie zombie stanowi problem: nie można przecież zabić czegoś, co już nie żyje…

Światowa premiera The Walking Dead odbyła się w Halloween. Za sprawą telewizji i internetu po raz pierwszy zombie zaatakowały w skali globalnej. Do tej pory filmy o żywych trupach trafiały tylko do wybranej widowni kinowej (do fanów horroru), a większość z nich funkcjonowała w latach 80 i 90 jedynie w obiegu wideo/dvd. Tym razem jednak zombie pojawiły się w domach skrywając się pod maską serialu, testując zarazem pojemność tego gatunku telewizyjnego; pojawiły się wykorzystując wybrane, związane ze sferą prywatną media (które, swoją drogą jako media-pośredniki również bardzo przypominają zombie lub – to druga strona monety – duchy). Tak wyraźna obecność zombie, poprzedzona zagęszczeniem filmów o żywych trupach po roku 2000, przypomina, że tak jak filmowe zombie, tak i obrazy zombie zawsze atakują grupami. Ostatnio zresztą oprócz telewizji i gier komputerowych (Resident Evil) zainfekowały także literaturę (i to klasyczną). W filmach powstających w czasach zimnej wojny (również u mistrza gatunku George’a A. Romero) martwych często przywraca do „życia” energia wybuchu jądrowego (w pierwszej połowie XIX w. doktor Frankenstein wykorzystał do ożywienia golema energię elektryczną); same filmy o zombie więc w pewnym sensie przywracał z martwych i karmił strach przed tym wybuchem. Dziś wThe Walking Dead, a wcześniej w 28 dniach później Danny’ego Boyle’a z 2002 roku, jest to „tajemniczy wirus” przenoszący się poprzez ugryzienie lub krew. Ciało zarażonego najpierw zżera gorączka, która doprowadza do jego śmierci; później wstaje ono już odmienione, by żywić się ludzkim mięsem, bez którego samo rozkłada się, rozpada, gnije. Po epidemiach i zapowiadanych pandemiach ptasiej i świńskiej grypy ten rodzaj wyobrażenia o katastrofie ekologicznej wydaje się odpowiadać wizji zagrożeń, z jakimi zmierzyć się musi ciało społeczne. Wyobrażenie społeczeństwa jako organizmu, jako ciała osiągnęły swoistą kumulację i zarazem granicę w obrazach choroby przenoszącej się nieuchronnie na cały glob, wirusa zajmującego całe – „globalne” przecież – społeczeństwo. Ciało zarażone, ciało zombi dobrze oddaje lęki przed wirusem zżerającym najpierw nasz pokarm (świnie i drób), a z czasem również nas wszystkich.

Tak u swoich haitańskich źródeł, jak i w hollywoodzkich wcieleniach zombie wiąże się z podziałem pracy. Wykorzystywana wielokrotnie do opisu stanu pracownika nowoczesnej fabryki figura ciała automatycznie wykonującego czynności, pozbawionego świadomości, zahipnotyzowanego, zawsze działa jednak podwójnie. Jak podkreślają autorki Manifestu Zombie ta sama metafora w kapitalistycznym społeczeństwie opisuje przecież także konsumenta, niczym zombie poruszającego się po centrum handlowym, wyrywającego innym z rąk promocyjne towary (wyprodukowane wcześniej przez zombie w fabrykach). Również u swych początków, gdzie zombie jest niewolnikiem (choć słowo to oznacza również duszę bez ciała) pracującym nieświadomie nocą pod wpływem czarów, stanowi zarazem zagrożenie – reprezentuje bowiem niebezpieczeństwo buntu niewolników, rebelii, czy rewolucji. W swoim hollywoodzkim wcieleniu zombie pojawia się w czasach kryzysów ekonomicznych, m. in. lata 20/30 i 50/60, i odczytywane jest często jako reprezentacja lęku przed masami pracującymi, szczególnie silnego w czasie gospodarczej zapaści. W ramach tej interpretacji nie powinno nas dziwić aktualne ożywienie figury zombie, która łączy w sobie wyobrażenie pandemii (globalnej epidemii) i globalnej ekonomicznej zapaści w obrazie pożerającego wszystko, gnijącego ciała, które jak wirus infekuje inne ciała/komórki w organizmie ciała światowego.

Zombie, ale też kryzys, pandemia i globalność to figury języka, wyobrażenia, elementy współczesnej ikonosfery (co oczywiście nie oznacza, że tak kryzys jak i zombie istnieją w ten sam sposób, ani że kryzys nie jest rzeczywisty). Dodatkowo: są to obrazy i mechanizmy, które przenikają się i łączą. Figura zombie znajduje się zaś dzisiaj w punkcie ich przecięcia. Wyobrażamy sobie więc kryzys ekonomiczny na zasadzie działania choroby, wirusa który zaraża kolejne gospodarki (zajmując kolejne organy-kraje-korporacje). Kryzys i ptasia/świńska grypa działają w ten sam sposób – trawią ciało globalne, zmieniają kolejne elementy w zombie (istnieje nawet zwrot „korporacje zombie” oznaczający firmy, które nie powinny już istnieć, ale są sztucznie podtrzymywane przy „życiu”). Lekcja psychoanalizy na temat zombie, oprócz rozpracowania tej figury w opisie pracy żałoby, przypomina, że zombie nie są obcymi, nie przychodzą z zewnątrz, ale na zasadzie struktury niesamowitego stanowią powrót tego, co swoje, samowite, znane. Mimo, że są niemi (wydają niezrozumiałe dźwięki, pytając o granicę języka…) nie pochodzą z innego świata. Ale nie są obcy również dlatego, że innego świata od „globalnego” w tej retoryce/logice po prostu nie ma. W „globalnej” gospodarce w zombie zmieniają się nie tylko ciała określonych grup społecznych, wirus zombie zaraża bowiem całe ciało i to świat staje się zombie.

Autorki Manifestu zombie zwracają uwagę, że jeszcze niedawno figurą współczesnego człowieka był cyborg, hybryda, rezultat technologicznego rozwoju. Nie doceniają co prawda interpretacyjnych możliwości związanych z tą wizją, która również rozmywa pewne istotne antropologiczne granice (sztuczne/naturalne, żywe/martwe, świadome/nieświadome), ale kierując naszą uwagę ku „pesymistycznej” figurze zombie, pozwalają wyinterpretować z tego systemu wyobrażeń pewną istotną zmianę. Zgodnie z logiką wskazanych wizualnych i językowych figur, za pomocą których opisuje się świat i jego problemy, katastrofa przynosząca koniec „globalnego” świata nie przyjdzie z zewnątrz (meteoryt, kosmici), nie będzie spektakularna i wybuchowa (bunt maszyn), ale pojawi się jako gorączka, która zarazi kolejne komórki i sprawi, że ciało pożre samo siebie.

9 Comments

  1. No okej, panie redaktorze, ale spod błyskania popkulturową erudycją wychodzą podarte majtasy: co to za brednie, że zombie „muszą jeść, by przeżyć”; zombie przeważnie żrą mózgi, bo lubią, przynajmniej w Walking Deadach nic nie sugeruje, że jak nie żrą, to giną. Also piszesz „nie można przecież zabić czegoś, co już nie żyje”; to bzdura, przecież sposób zabijania zombich jest praktycznie zawsze taki sam, trzeba rozwalić mózg. No i wreszcie to przecież nieprawda, że „do tej pory filmy o żywych trupach trafiały tylko do wybranej widowni kinowej”; sam zresztą zaraz piszesz, że po 2000 r. było już mnóstwo filmów z zombiakami w najzupełniej mejnstrimowych mejnstrimie.

    1. Jacku,

      Jeżeli chodzi o cytat – „muszą jeść, by przeżyć”, to w pierwszym odcinku The Walking Dead, kiedy Rick idzie po parku, napotyka na zainfekowaną dziewczynę która jest w stanie agonalnym. Można przypuszczać, że stan ten spowodowany jest wielodniowym leżeniem bez ruchu w parku (dziewczyna nie ma nóg). Można więc zakładać, iż stan ten jest dowodem na tezę, iż zombie jednak potrzebują pożywienia. Wytrzymują wprawdzie bez jedzenia dłużej niż ludzie, ale też umierają (wiele scen pokazuje martwych zombie na ulicy). Stan ich podekscytowania na widok 'świeżego’ mięsa jest tak ogromny, iż można przypuszczać, że wynika on właśnie z głodu i to głód jest głównym powodem ich ataków.

      Z kolei przytoczone przez Ciebie zdanie Łukasza – „nie można przecież zabić czegoś, co już nie żyje”, nie wyklucza, iż zombie nie zginą po strzale w głowę, lecz podkreśla paradoks statusu zombie, czyli żywego trupa – żyjącego i martwego zarazem – chodzącego, lecz nie potrafiącego współodczuwać, pozbawionego empatii.

      Kończąc już, przytoczony w Twoim komentarzu trzeci cytat – „do tej pory filmy o żywych trupach trafiały tylko do wybranej widowni kinowej”, sugeruje chyba, iż serial o zombie goszczący na ekranach TV co tydzień, na całym świecie, kreuje zombie na 'światowej sławy celebrities’, a poza tym „do tej pory” oznacza jak sam słusznie zauważasz do roku 2000, a nie 2010.

      Czołem.
      jan

  2. Janek przekonywająco odpowiedział na wszystkie wątpliwości, bardzo dziękuję J.
    na wszelki wypadek po jednym zdaniu jeszcze raz, żeby nie było, że się wymiguję od odp.
    – zombie nie jedząc słabną i gniją, jeść muszą (poza tym w WD nie jedzą mózgów)
    – w przypadku niemożliwości uśmiercenia zombi chodzi – jak dobrze wyjaśniał Jan – o niemożliwość konceptualną: jak coś nie jest do końca żywe to nie można też tego (do końca) zabić.. te kategorie nie działają.
    – domowa telewizja, a zwłaszcza forma serialu cotygodniowego to jednak co innego niż film w kinie (na który idzie się chyba o wiele bardziej świadomie i z wyboru – wybiera się m.in. gatunek – taka hipoteza, raczej niż pewność). skala medialnego szerzenia się zombie jest w tym przypadku niespotykana.

  3. andrzej gołota, jan paweł II, monika olejnik, janusz palikot, katarzyna cichopek, generał jaruzelski i inni jako polskie zombie na blogu polskiezombie.blogspot.com. jak pisze autor: ” Poniższy blog jest moim wyrazem protestu przeciwko nachalnej polityce mediów zmierzającej do ogłupienia społeczeństwa i przemienienia ich w bezrozumne zombie.” rysunki mają wielu autorów, swoje propozycje można przesyłać autorowi bloga.

  4. To może Wampir jest „brakującym” ogniwem między Cyborgiem a Zombie… Też jest martwy, a w każdym razie „metafizycznie martwy” – to znaczy, problemy z jego życiem/śmiercią są raczej metafizyczne niż praktyczne, bo jak wiadomo są sprawdzone sposoby na zabicie wampira. Ale w którejś (?) serii True Blood, kiedy Sookie wita wampirycznego kochanka pełnym zachwytu i niedowierzania okrzykiem: „Ty żyjesz!”, on dowcipnie ripostuje – „Technicznie, nie.” – czy coś w tym stylu. Ponadto twierdzenia, że wampiry są (już) martwe, używa się w tym serialu jako argumentu na poparcie tezy, że nie powinny mieć praw, jak ludzie (bo nie żyją :-)).
    Kolejne podobieństwo z Zombie, to oczywiście jedzenie ludzi (czy też pewnych ich zasadniczych części). Co oczywiście jest/bywa metaforą rozbuchanego konsumeryzmu.

    A teraz – Cyborgi. Tak jak cyborg, wampir zazwyczaj jest nadludzko szybki, silny, zręczny. Lata, nie musi oddychać, małym palcem naprawia blacharkę samochodową, łapie pociski w locie i w ogóle jest super cool.
    Ponadto coś jest na rzeczy z wyglądem zewnętrznym – wampiry często są piękne, jak cyborgi, ale po pierwsze jest to piękno złowrogie, a po drugie często wychodzi spod niego jakieś okropieństwo „abjektowe”. Albo druty i obwody scalone, albo krwawe łzy, bladość, ogólnie jakaś sugerująca stan pomiędzy życiem a śmiercią dezintegracja fizyczna, niemiła dla ceniących harmonię oka i umysłu.
    I wreszcie – zły stwórca. Ktoś zrobił cyborga, zapewne w złym celu (Robocopa czy Dartha Vadera). I wampira zazwyczaj też (zwłaszcza w nowszych narracjach).

    Wesołych świąt dla wszystkich!

    1. „małym palcem naprawia blacharkę samochodową” :D:D

      Matylda!, jak zacznie się kolejna seria true blood to zróbmy odsłonę bloga o wampirach! widzę, że jesteś nieźle wciągnięta..
      fajne jest to – jak piszesz – że i wampir i cyborg jest piękny, to zawsze jakiś rodzaj arystokracji, a też w przeciwieństwie do zombie: ktoś jedyny, indywidualny, nie zbiorowy (zbiorowe będą może roboty, ale nie cyborgi – np. atak klonów).
      Teraz kiedy już wampiry piją syntetyczną krew znalezienie różnicy pomiędzy wampirem a cyborgiem może byc coraz trudniejsze – wychodzi na to że współczesny wampir z TB to doskonalsza forma robocopa sprzed 20 lat.. sztuczne części zostały zastąpione sztucznym paliwem…

  5. Jako umiarkowany fan komiksów z tej serii muszę popełnić małe odświeżenie a propos „zombie nie jedząc słabną i gniją, jeść muszą (poza tym w WD nie jedzą mózgów)”.

    Otóż ani w komiksach, ani w serialu nic nie wskazuje na to, aby zombie mogły „umrzeć” tudzież choćby zasłabnąć z głodu. Nie jest przedstawiona żadna historia dotycząca beznogiego zombie (w komiksie płeć jest nieokreślona) – być może jest to zombifikacja powstała na wskutek częściowego pożarcia przez inne zombie – w serialu jest to „półzwłok” dość ruchliwy. Czas który upłynął w komiksie to około 2 lat – i przez ten okres zombie mają się dość dobrze, choć wątpliwym jest aby jadły regularnie. Główny bohater leżał w śpiączce stosunkowo krótko od wybuchu zombie apokalipsy, więc teza, że od czasu jej wybuchu do wyjścia ze szpitala beznogie zombie jest słabe „z głodu” jest…słaba. Być może w serialu mogą pójść tą drogą, ale wątpię, żeby aż tak bardzo odeszli od konwencji komiksu, który jest z założenia „neverending zombie story” (wg autorów). Jeśliby zombie miały ginąć/słabnąć z głodu, to mając na uwadze wyżej wspomniane ramy czasowe „apokalipsa – napotkanie beznogiego zombie” całe halo zakończyłoby się po kilku miesiącach. Co najprawdopodobniej zamknęłoby furtkę pt. „fefnaście sezonów jeśli serial się przyjmie”.

    Sorry za fanboy’ową grafomanię 😉

    1. dzięki! chyba w serialu nie jest to jeszcze do końca jasne i może rzeczywiście zbyt się pospieszyłem. Pewnie za bardzo zasugerowałem się „28 dniami później”, gdzie epidemia ostatecznie, o ile pamiętam, wygasa. Jakaś logika tego gnicia zombie również nakazywałaby ich (kiedyś wreszcie) całkowity rozkład, ale jaka logika może dotyczyć zombie?! 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *