Gdy ktoś z mieszkańców wsi zjawia się z wieścią o śmierci członka swojej rodziny, domownicy zaczynają szykować się do odwiedzin u rodziny zmarłego. Szukają starych zeszytów z pieśniami i przypominają sobie melodie. Tego dnia starają się szybko skończyć prace gospodarskie, by po zapadnięciu zmroku zebrać się w domu zmarłego. W pokoju, w którym leży ciało, do późnego wieczora trwa pożegnanie mieszkańców wsi z sąsiadem.
Zmarły człowiecze, z tobą się żegnamy,
Przyjmij dar smutny, który ci składamy.
Trochę na grób twój porzuconej gliny
Od twych przyjaciół, sąsiadów, rodziny.
(według zbioru „Pieśni za dusze zmarłych”, 1937)
Na styku Mazowsza i Podlasia pamięć o przejętym od starszych pokoleń sposobie zachowania w sytuacji śmierci członka społeczności pozostaje żywa. Mieszkańcy wsi zwykle potrafią wskazać osoby zaangażowane w śpiewanie przy zmarłym. We wsiach, w których ta praktyka zanikła, nastąpiło to dopiero kilka lat temu, a w wielu tego rodzaju zgromadzenia z elementami śpiewu odbywają się do dzisiaj. Na odpowiednie pożegnanie składa się długi ciąg czynności: umycie i ubranie ciała w strój zgodny z wolą zmarłego, wieczorne zebrania w każdy kolejny dzień pozostawania ciała w domu (do trzech dni), grupowe śpiewanie wielozwrotkowych utworów (w większości bezpośrednio podejmujących temat śmierci), poczęstunek dla śpiewających, pożegnanie wszystkich członków rodziny (także dzieci) ze zmarłym – zwyczajowy pocałunek w czoło, uroczyste wyprowadzenie trumny z domu i zorganizowanie przyjęcia po pogrzebie. Przyjęty sposób postępowania w obliczu śmierci człowieka ma oczywiście charakter religijny – jego osią jest wspólna modlitwa i jej szczególna forma, za jaką uważa się pieśni – ale przede wszystkim społeczny, ponieważ o jego dokładnym przebiegu decydują mieszkańcy każdej wsi z osobna i to oni są aktorami tego wydarzenia (zarówno odbiorcami, jak i wykonawcami pieśni i całego rytuału)*.
Badania w okolicach Węgrowa i Sokołowa Podlaskiego dają możliwość śledzenia przemian w społecznych formach pożegnania ze zmarłym w ciągu ostatnich 60 lat (na podstawie relacji rozmówców w wieku od 60 do 90 lat). Przekształcenia praktyk wspólnotowych idą w parze ze zmianami w trybie życia mieszkańców wsi i w jej krajobrazie. Jako grupa badawcza korzystamy z uprzejmości starszych mieszkańców wsi nie tylko dlatego, że pośród nich znajdujemy doświadczonych śpiewaków, ale także z powodu ich zainteresowania tematyką wywiadów (wielu z nich określa się jako osoby „chodzące po pogrzebach”, w opozycji do młodych, którzy w oczach moich rozmówców unikają tematów związanych ze śmiercią). Mianem śpiewaków określam wszystkie osoby, które wykonywały repertuar pogrzebowy, natomiast postać przewodnika oznacza (czasem umowną) funkcję osoby, która w danym okresie rozpoczyna śpiewy („prowadzi”). Chęci do udziału w opisywanych praktykach najczęściej towarzyszy zaangażowanie w aktywności kościelne, często także w koła różańcowe (nie jest to jednak regułą). Wielu spośród rozmówców zajmuje się hodowlą zwierząt (popularnym źródłem utrzymania na badanym obszarze jest produkcja mleka); częścią ich codzienności jest obrządek w gospodarstwie, ale w pracy korzystają na przykład z mechanicznych dojarek.
Mimo widocznych w krajobrazie efektów procesu uprzemysłowienia rolnictwa, obraz wsi przypomina też o cechach głęboko zakorzenionych w wyobrażeniach o polskiej wsi, takich jak religijność katolicka. Krajobraz jest zsakralizowany przez obecność kapliczek przydrożnych i krzyży, które według relacji starszych mieszkańców wyznaczały granice i podziały wewnątrz wspólnoty – ciało zmarłego odprowadzano do najbliższego krzyża, a przy każdej kapliczce zbierała się inna grupa na śpiewanie majówek (pieśni maryjnych wykonywanych co wieczór przez cały maj). Na obszarze dwóch powiatów można wyróżnić kilka stylów budowy kapliczek (umajony krzyż, mały budynek z obrazkiem lub figurką w środku, figurka lub obraz w niewielkiej oszklonej szafce na postumencie lub na drzewie, krzyż z giętych prętów na kamiennym postumencie…). Niektóre kapliczki znajdują się w obrębie prywatnych posesji, widoczne przez płot z drogi; te pozostają pod opieką właścicieli ogródków, w których się znajdują. Na frontowych ścianach wielu domów widać małe wnęki przeznaczone na świętą figurkę; obecnie około połowa z nich jest pusta.

W relacjach mieszkańców wsi zarysowuje się także trudniej uchwytna zmiana w przestrzeni, dostrzegana przez pokolenie, którego dzieciństwo przypadło na czasy wojny (jego przedstawiciele zawierali małżeństwa we własnej wsi lub niewiele dalej, znany im świat zamykał się przeważnie w promieniu kilkunastu kilometrów; w ich stronach wciąż zresztą spotyka się przede wszystkim nazwiska pochodzące od nazw leżących w bliskiej okolicy wsi). Przy powszechnym użyciu samochodów odległości się skurczyły (a znany świat rozszerzył), co znajduje odzwierciedlenie także w pożegnaniu ze zmarłym – po wyprowadzeniu ciała z domu uczestnicy zgromadzenia nie udają się pieszo do kościoła w jednej grupie, ale dojeżdżają samochodami. Starsi ludzie wspominają, że w pieszych procesjach zdarzało się pokonywać duże odległości; trumnę zwykle umieszczano na wozie, ale w przypadkach pogrzebu dziecka była ona niesiona przez całą drogę przez kilkoro dzieci na białych lnianych ręcznikach (nie tylko procesja, ale i sposób śpiewania i wybór repertuaru był inny w przypadku pochówku dziecięcego). Obecnie także pieśni wykonywane przy zmarłym nie zawsze są typowo lokalne; kiedy we wsi nie ma osoby mogącej poprowadzić śpiewanie, zaprasza się znane mieszkańcom śpiewaczki z innej miejscowości, czasem odległej nawet o kilkanaście kilometrów.
Wnętrza domów i pokoi starszych śpiewaczek zdobią pamiątki rodzinne i obrazki (popularne są na przykład przedruki renesansowego obrazu Matki Boskiej karmiącej autorstwa Andrei Solaria). Niekiedy piętrzą się one na wielu półkach i rozrastają w wielkie plansze lub ozdobne ołtarzyki – skomplikowane formy składające się z wielu warstw wizualnych i naszpikowane znaczeniami. Pani Florentyna ze swojego łóżka ma widok na wszystkie ważne dla niej osoby – w sumie kilkadziesiąt zdjęć. Wizerunki licznych prawnuków przytwierdzone do jednego kartonu oddzieliła od przestrzeni zajmowanej przez fotografie zmarłych – członków rodziny, wybranych świętych i papieży. Na półce najbliżej drzwi do pokoju umieszczone są zdjęcia dorosłych wnuków, którzy jeszcze nie założyli rodzin. Nad drzwiami wiszą wizerunki świętej rodziny i rodziców pani Florentyny. W starannie przygotowanych albumach pozostaje w zasięgu ręki reszta rodzinnej dokumentacji fotograficznej, w tym zdjęcia rodziny zgromadzonej przy trumnach zmarłych krewnych.

Najważniejszym rekwiztytem i przedmiotem, z którym łączy się wiele interesujących praktyk jest śpiewnik. W opowieściach o przekazie repertuaru pogrzebowego powracają wspomnienia starych ksiąg z pieśniami (pozostającego w obiegu w nielicznych egzemplarzach), które stała się źródłem dla tworzonych później śpiewników w formie przepisywanych zeszytów. Pisane były własnoręcznie lub na zamówienie, zwykle w wolnych chwilach w ciągu wielu tygodni (na przykład w zimowe wieczory). Stanowią przedmiot osobisty śpiewaka, ale mogą zostać przekazane lub pożyczone (zwłaszcza po to, aby kolejna osoba mogła sobie odpisać pieśni). Bardzo rzadko zdarzało się, żeby ktoś znał pieśni na pamięć, a nawet wtedy raczej korzystano z tekstów; zeszyty jako materialne nośniki pamięci są ekstensją umiejętności śpiewaka, eliminując ryzyko pomyłki z rytuału pożegnania ze zmarłym. W zeszytach oprócz stałych elementów repertuaru danej wsi znajduje się zwykle wiele pieśni zasłyszanych przez ich właścicielki w innych wsiach i przepisanych, ale nigdy nieprzyswojonych. W kilku wsiach zamiast zwyczaju przepisywania funkcjonują nietypowe systemy korzystania ze śpiewników „przechodnich”, na przykład dziedziczenie śpiewnika przez kolejnych aktywnych przewodników albo pozostawianie śpiewników w ostatnim domu, w którym śpiewano przy zmarłym aż do czasu następnej śmierci. Co charakterystyczne, na wsi przedmioty związane z kultem „chodzą”, podobnie jak zeszyty i śpiewniki; „chodził obraz” Matki Boskiej w czasie organizowanych od końca lat 50. w całej Polsce pielgrzymek. Śmierci także towarzyszyło przemieszczanie się materialnego znaku – czarnej chorągwi, która, ustawiona pod płotem, oznaczała dom zmarłego.
Uczestnictwo w śpiewie łączy się z ambiwalentnymi odczuciami. Z jednej strony, pieśni silnie oddziaływały nawet na doświadczonych śpiewaków (jednej ze śpiewaczek przed zaśnięciem całe śpiewanie przy zmarłym i pogrzeb przewijały się przed oczyma jak film), nie mówiąc o piorunującym efekcie wywieranym na słuchaczach (według śpiewaka pana Henryka: „wtedy największy krzyk i płacz był”). Z drugiej, był to element codzienności, powtarzalny i mający ustaloną porę – kilka godzin wieczornych po zakończeniu wszystkich prac. Chociaż w trakcie badań moje prośby o zaśpiewanie pieśni za zmarłych nie spotkały się z odmową, niektóre wypowiedzi mogą świadczyć o tym, że status tego repertuaru różni się od innych pieśni religijnych (możemy się na przykład spotkać z przekonaniem, że pieśni pogrzebowe przychodzące do głowy bez okazji mogą być zapowiedzią czyjejś śmierci). Niekiedy śpiewacy troszczyli się o to, żeby nikt inny nie słyszał, jak wykonują fragmenty pieśni na użytek badań. Jednocześnie śpiewanie przy zmarłym bywa też opisywane jako umiejętność, która tak jak każda inna musi być ćwiczona (jeśli długo się nie śpiewało, czasem trzeba usiąść i sobie przypomnieć).

O dynamicznym charakterze praktyk śpiewaczych wokół śmierci świadczy występowanie kontrafaktury i zjawisko przepływu melodii między sferami religijną i świecką (w repertuarze pogrzebowym zwraca uwagę obecność rytmów trójmiarowych, charakterystycznych dla wiejskiej muzyki tanecznej). Zabieg kontrafaktury polega na nałożeniu nowego tekstu na znaną już melodię. Czym innym jeszcze jest zjawisko migrowania melodii pomiędzy odległymi od siebie regionami. W zebranym repertuarze można zaobserwować wymienność melodii – jedna melodia często służy w jednej wsi do odśpiewania kilku różnych tekstów. Czasem w zeszycie znajduje się adnotacja, że tekst śpiewa się „na mel. … [tu podaje się początek innej pieśni]”; z drugiej strony, zdarza się też, że śpiewacy nie uważają dwóch wariantów tożsamych melodycznie za tę samą melodię, gdy przyporządkowane są do dwóch różnych tekstów; uznają je raczej za „podobne”. Jeszcze inni zdradzają, że zastosowanie jednej melodii do wielu tekstów pozwala wykonać więcej pieśni – zwłaszcza w przypadku, gdy oryginalna melodia do któregoś tekstu została zapomniana; forma pieśni jest tym bardziej podatna na zmiany. Wykonywanie pieśni nie jest zatem tylko czynnością odtwórczą i dążeniem do wiernego naśladowania dawnego przekazu, ale ciągłym procesem, w który twórczo włączają się kolejni depozytariusze pieśni. Kontrafakturę można potraktować jako metaforę zachodzących przemian.
W wypowiedziach mieszkańców wsi o zwyczaju śpiewania przy zmarłym przeważają opinie o zanikaniu tej praktyki. Trudno znaleźć śpiewaka lub śpiewaczkę, którzy nie stwierdziliby melancholijnie, że „teraz nie ma komu śpiewać”. Z drugiej strony, ci sami ludzie często odmawiają zapraszającym do poprowadzenia śpiewania rodzinom zmarłych. Powodem odmowy bywa brak sił do samodzielnego wykonania długich, wyczerpujących fizycznie pieśni w sytuacji, gdy prowadzący jest pozostawiony sam sobie, ponieważ „nie ma komu pomóc” – współcześnie ta odpowiedzialność spoczywa często na barkach pojedynczych osób, które nie mają uczniów. Z relacji śpiewaków wynika, że dawniej młodzi ludzie byli wciągani do śpiewania przy zmarłym często na prośbę starszych przewodników potrzebujących młodych głosów „do pomocy”. Nauka nie polegała na wprowadzaniu w tajniki śpiewu, ale odbywała się poprzez praktykę i podążanie za głosami doświadczonych śpiewaków. W związku z tym zasady śpiewania przy zmarłym nie były werbalizowane. Płynne przekazywanie ich w praktyce pozostawiało pole do spontanicznych przekształceń i indywidualnych interpretacji.
Śpiew przy zmarłym nie był postrzegany jako sztuka, ale działanie wspólnotowe traktowane w kategoriach powinności i sąsiedzkiej przysługi. Zwykle odbywało się na prośbę rodziny zmarłego, której przedstawiciel obchodził po kolei wszystkie domy we wsi, aby zaprosić na wieczorne spotkanie przy zmarłym. Z kolei formą podziękowania za udział w pożegnaniu było wyprawianie obiadów po pogrzebie, na które zawsze zapraszano osoby niosące trumnę i śpiewające przy ciele. O obowiązku przychodzenia do domu zmarłego śpiewacy mówią, że „to po katolicku”, poza tym trzeba przychodzić na pogrzeby do rodzin sąsiadów, żeby potem oni odwzajemnili tę przysługę. Często występują narracje o „powracaniu” zmarłych, ich ingerencjach w wybory mieszkańców wsi i o wyrzutach, jakie zmarli czynią im w snach. Moja rozmówczyni, pani Anna, wspomina zaś, jak w noc po pogrzebie ukazała jej się we śnie zmarła mama, która szła drogą, dziwnie stawiając kroki. Na pytanie córki o powód utykania odpowiedziała z wyrzutem, że do trumny rodzina zapomniała jej założyć podwiązki i teraz opadają jej pończochy. W innej opowieści zmarła matka kilka dni po śmierci przyszła do kobiety, która chciała nazwać nowonarodzoną córkę jej imieniem, i kazała zmienić imię wnuczki pod groźbą zabrania dziecka ze sobą. Zmarli mogą także domagać się wstawiennictwa w postaci modlitwy za ich dusze; jednej ze śpiewaczek przyśnił się słabo jej znany, niedawno zmarły mężczyzna z jej wsi. Przyszedł do jej domu i nic nie mówiąc, zaczął się w nią wpatrywać, oddychał przy tym ciężko. Gospodyni nie wiedziała, o co chodzi dziwnemu gościowi, aż w końcu pod wpływem impulsu zaczęła odmawiać modlitwy. Omawiając później senną wizję z sąsiadkami, dowiedziała się, że ten człowiek przychodził po modlitwę także do nich, ponieważ jego własna rodzina zupełnie nie myśli o jego duszy. Według relacji śpiewaczki jedna z kobiet odwiedziła w końcu tę rodzinę i z całą surowością upomniała o obowiązku modlitwy za duszę zmarłego; po tym wydarzeniu ustały sny pobożnych mieszkanek wsi o zmarłym sąsiedzie.
Oprócz narracji o komunikacji zmarłych z żywymi starsi śpiewacy prezentują też często szczególne podejście do kwestii życia i śmierci. Według prowadzącego samotnie duże gospodarstwo śpiewaka, pana Zygmunta, „zycie po to jest, zeby sie umencyć”. Stosunek do śmierci większości rozmówców pozbawiony jest lęku, ponieważ uczestnictwo w zgromadzeniach przy zmarłym oswoiło ich z tym tematem i uczyniło z niego element codzienności. W narracjach czasem pojawia się topos lekkiej śmierci, jakiej śpiewacy życzą sobie i swoim bliskim.

Przyjmując perspektywę pokolenia, któremu omawiany zwyczaj był znany z doświadczenia przez większą część życia, można powiedzieć że zwyczaj zgromadzeń w domu zmarłego przekształca się w kierunku zmniejszenia jego ładunku emocjonalnego. Sięgając do języka śpiewaków, pieśni „ciężkie” – o najtrudniejszych, najbardziej przeciągłych melodiach i wymagających tekstach – wypierane są przez te „lżejsze”. Poza tym od czasów powojennych następuje przeniesienie środka ciężkości zgromadzeń sąsiedzkich przy zmarłym od śpiewu do modlitwy. Dawniej głównym punktem spotkań było śpiewanie starych pieśni, a obecnie przede wszystkim zmawia się różaniec (o zgromadzeniu w domu zmarłego mówi się „przychodzić na różaniec”), pojawiają się też litanie. Przewodnik pieśni prowadzi też kolejne modlitwy. Zmieniają się proporcje pomiędzy aktywnymi uczestnikami a obserwatorami rytuału pożegnania; zwyczajowo do zarządzających przebiegiem śpiewania dołączali się wszyscy przybyli (w przypadku braku wystarczającej ilości śpiewników tylko na tak zwane powtóry). Obecnie wśród zebranych pojawia się więcej osób zamieszkałych od dawna w miastach, którym taki sposób śpiewania stał się zupełnie obcy. Sam śpiew także się zmienia: śpiewa się krócej, szybciej i ciszej, bardziej delikatnym głosem (coraz rzadsza jest maniera wykonawcza obejmująca śpiew pełnym głosem). Im mniej śpiewaków, tym bardziej skraca się fraza (i na odwrót, dlatego we wspomnieniach czasów, kiedy większość przybyłych włączała się w śpiew, moi rozmówcy często zaznaczają, że wtedy śpiewano wolniej, bardziej przeciągle). Zmalał udział mężczyzn, którzy niegdyś odgrywali w śpiewaniu bardzo ważną rolę – żywe są wspomnienia o wielu powojennych przewodnikach imponujących potężnymi głosami. Poza tym obecnie pośród dawnych pieśni (znanych z pewnością w pierwszej połowie XX wieku, a w większości i wcześniej) pojawiają się nowe o zupełnie odmiennym charakterze.
Imaginarium starych pieśni obfituje w symbole biblijne (na przykład motyw prochu), nierzadko też sięga do turpistycznych opisów rozkładu i degeneracji (np. „ […] Mól będzie posłanie, robak kołdrą stanie”). Występują także mniej bezpośrednie nawiązania do przemijania – motyw vanitas i charakterystyczne dla niego rekwizyty, takie jak zwiędłe kwiaty (np. w tytule „Jużeś więc różo opadła”), „mitry i korony”, słodycze („godziny cukrowe, momenta i dni kanarowe”) lub zegar (na przykład w tekście „Żegnam cię, mój świecie wesoły” na końcu każdej zwrotki zegar wybija kolejne godziny, a pieśń kończy się na dwunastej). Także i teraz śpiewacy mówią zresztą o zatrzymywaniu przez domowników wskazówek zegara w momencie śmierci członka rodziny. W starych tekstach występują odniesienia do postaci archetypicznych – zarówno biblijnych, jak i mitycznych (np. „[…] Gdzie Krezus, Aswerus z swoja wspaniałością? […] Gdzie Samson tak silny, gdzie mężna Judyta? Gdzie mocny Herkules? Niech się kto chce pyta”). Teksty często sformułowane były w pierwszej osobie, a wykonawcy zmieniali rodzaj podmiotu w zależności od płci zmarłego. Niektóre zawierały wskazówki i napomnienia dla żyjących, nawiązujące do średniowiecznego gatunku ars moriendi (na przykład pieśń „Dziś gdy z wami się rozstawam”). Choć wiele obrazów i motywów pojawiających się w pieśniach pogrzebowych stanowić może przykład przenikania treści charakterystycznych dla tzw. „kultury wysokiej” do obiegu ludowego, współcześnie starsi śpiewacy identyfikują się z tekstami dawnych pieśni i podkreślają ich walory, określając je jako piękne i prawdziwe. Jak powiedział jeden z rozmówców: „to wszystko prawda, wszystko, co mamy na tym świecie – dzierżawimy”.

W nowych (powojennych) pieśniach następuje przeniesienie akcentów z żalu i marności ziemskich śladów pozostałych po zmarłym na perspektywę życia wiecznego. Wizja Zmartwychwstania zastępuje skargę w imieniu zmarłego. Śmierć zostaje oderwana od dawnego kontekstu, nowe pieśni nie dotykają materialnej realności zgonu – jeśli nawiązują do śmierci, to tylko metaforycznie (na przykład pieśń „Zapada zmrok, już z tobą się żegnamy” lub „Już zamknięta życia księga”). Następuje sublimacja treści, a śmierć zostaje objęta tabu, w czym widzieć możemy symptomy powolnej przemiany wrażliwości zbiorowej, o której pisał francuski historyk Michel Vovelle (Vovelle 2010: 56).
Powodem, dla którego coraz rzadziej zaprasza się śpiewaków do udziału w pożegnaniu zmarłego, jest nie tylko zmiana postępowania podyktowana nowymi warunkami przechowywania ciała i higienicznym podejściem do śmierci (słowem-kluczem jest tu chłodnia – „nie śpiewa się, bo ciało teraz idzie do chłodni, a kiedyś leżało w domu”). Nie mniejszą rolę odgrywa przesunięcie w poczuciu estetyki, w wyniku którego dawne pieśni nie wydają już się młodszym pokoleniom „na miejscu” w sytuacji śmierci. Według śpiewaków w ostatnich latach rodziny zmarłych często nie chcą, aby śpiewano, pozostając przy odmawianiu modlitw. Pieśni wydają im się zbyt „żałobne” i „ciężkie”, wywołują skrajne emocje, a tych rodziny starają się nie potęgować w i tak trudnej sytuacji. Ponieważ praktyki wokół pożegnania zmarłego, w tym pieśni, nie funkcjonują w próżni, zmieniają się zależnie od potrzeb odbiorców – także estetycznych – stąd zanik najbardziej surowych form śpiewu. Równolegle maleje liczba potencjalnych śpiewaków, dlatego dostęp do funkcji prowadzącego jest dziś dla nielicznych chętnych łatwiejszy niż kiedykolwiek. Dawniej we wsi, w której w śpiewanie przy zmarłym zaangażowana była większość mieszkańców, za przewodnika pieśni można było obrać osobę o największych predyspozycjach do przewodzenia grupie śpiewaczej. Współcześnie przewodnikiem zostaje jedna z najwyżej kilku osób, które potrafią odtworzyć melodię i czują się na siłach prowadzić. Prowadzenie może być też funkcją symboliczną, gdy wspólnota uważa za przewodnika osobę, która ma trudności z „utrzymaniem melodii”; zadaniem takiego prowadzącego może być tylko zaintonowanie pieśni, po czym pozostali podchwytują i dalej prowadzą melodię. Współcześnie motywacją do przyjęcia społecznej roli śpiewaka bywa – oprócz głębokiej religijności – poczucie misji, często oparte na indywidualnym doświadczeniu religijnym (narracje o osobistych objawieniach nie należą do rzadkości; dwie znane mi śpiewaczki pielęgnują wspomnienia o nawiedzeniu we śnie przez Matkę Boską, która poruczyła im zadanie modlitwy za zmarłych).
Kwestię zanikania śpiewu przy zmarłym można by próbować zredukować do rozdźwięku między oczekiwaniami starszego pokolenia a potrzebami kolejnych. Jednak stanowi to element szerszych procesów, zmiana polega nie tylko na medykalizacji śmierci, ale przede wszystkim na odarciu jej ze wspólnotowego charakteru (Baudrillard 2007: 185) i uczynieniu sprawą całkowicie indywidualną (starsze pokolenie nie przekonuje młodych, że jest jeden obowiązujący sposób pożegnania, bo decyzja o jego kształcie stała się przedmiotem indywidualnego wyboru).
Jeśli w kontekście funkcjonowania domów pogrzebowych można użyć pojęcia obrzędu, to byłby to obrzęd zhybrydyzowany. Zdarza się co prawda, że w domu pogrzebowym odbywa się zgromadzenie mieszkańców wsi ze śpiewem. W nowym kontekście następuje jednak zmiana kategorii, w jakich traktuje się rytuał pożegnania – od przysługi do usługi (także przyjęcie dla żałobników pojawia się jako „obiady popogrzebowe” w ofertach restauracji). Ludzie starszej daty krytycznie postrzegają powierzenie opieki nad ciałem obcym, które pozbawia pożegnanie intymnego, rodzinnego charakteru i zwiększa dystans do zmarłego członka rodziny. Komercjalizacja rytuału towarzyszącego śmierci i zlecenie przygotowania pożegnania komu innemu odciąża żałobników. Można jednak przypuszczać, że w efekcie z większą siłą mogą odczuć ciężar żałoby, kiedy nic nie rozprasza myśli o zmarłym bliskim. Opisane praktyki społeczne wokół śmierci wydają się warte zainteresowania jako działanie wspólnotowe w sferze prywatnej – w domu zmarłego, czyli jako sąsiedzkie zgromadzenie w religijnym celu, ale bez udziału przedstawiciela Kościoła, w domowych warunkach. Trudno wyobrazić sobie przeniesienie charakteru spotkania i przeplatających się z modlitwą rozmów do budynku kościoła lub kaplicy, w których każde zgromadzenie należy już do sfery publicznej.
*Szkic przedstawia obraz praktyk śpiewaczych związanych ze śmiercią na styku Mazowsza i Podlasia na podstawie badań etnograficznych prowadzonych w 2015 roku w powiatach węgrowskim i sokołowskim.
Bibliografia:
Baudrillard Jean, Wymiana symboliczna i śmierć, przeł S. Królak, Warszawa 2007
Bernstein Alan, Jak powstało piekło. Śmierć i zadośćuczynienie w świecie starożytnym oraz początkach chrześcijaństwa, przeł. A. Piskozub-Piskosz, Kraków 2006
Grochowski Piotr, Dusza z ciała wyleciała, Muzyka.Tradycyjna.Pl, adres: http://www.muzykatradycyjna.pl/leksykon/artykuly/articles/dusza-z-ciala-wyleciala, dostęp: 31.03.2015
Pieśni za dusze zmarłych, Częstochowa 1937
Vovelle Michel, Historia ludzi w zwierciadle śmierci, w: Wymiary śmierci, Gdańsk 2010
anna jurkiewicz – absolwentka etnologii i filologii angielskiej na UW, członkini grupy realizującej badania etnograficzne w ramach projektu „Pieśni do śmierci” Stowarzyszenia Katedra Kultury, dofinansowanego ze środków MKiDN.
Zapraszam do zapoznania się z rezultatem zakończonych już badań nad śpiewami pogrzebowymi na stronie http://www.piesnidosmierci.blogspot.com – strona zawiera archiwum zebranych nagrań pieśni, informacje o wykonawcach i teksty pieśni. Odwiedzone wsie i cały obszar naszych działań zobaczyć można także na mapie: https://www.google.com/maps/d/viewer?mid=zHnyqpfllk4A.kOD5jhU8pjz8
Zapraszam do zapoznania się z rezultatem zakończonych już badań nad śpiewami pogrzebowymi na stronie http://www.piesnidosmierci.blogspot.com – strona zawiera archiwum zebranych nagrań pieśni, informacje o wykonawcach i teksty pieśni. Odwiedzone wsie i cały obszar naszych działań zobaczyć można także na mapie: https://www.google.com/maps/d/viewer?mid=zHnyqpfllk4A.kOD5jhU8pjz8