Dwunastego maja 1945 roku z balkonu nowego ratusza w Brnie ówczesny prezydent Czechosłowacji, Edvard Beneš – który niedawno powrócił z Londynu, gdzie w trakcie wojny sprawował swoją funkcję – oświadczył, że problem niemiecki na ziemiach czeskich musi zostać zlikwidowany. Kateřina Tučková, czeska pisarka, w sześćdziesiąt trzy lata później pod ten sam balkon w tym samym czasie wyśle główną bohaterkę swojej głośnej powieści Vyhnání Gerty Schnirch (Wygnanie Gerty Schnirch, 2008), przywołującej przymusowe wysiedlenie z Brna kilku tysięcy kobiet, dzieci i osób starszych, zmuszonych nocą z trzydziestego na trzydziestego pierwszego maja 1945 roku do przejścia prawie pięćdziesięciu kilometrów pieszo, w fatalnych warunkach, w kierunku granicy z Austrią. Wydarzenie, znane jako „brnieński pochód śmierci”, oraz towarzysząca mu epidemia tyfusu w obozach przejściowych, gdzie umieszczono część wysiedlonych, pociągnęły za sobą śmierć prawie dwóch tysięcy osób – dokładna ich liczba do dzisiaj nie została ustalona. Dla Gerty jednak już przemówienie Beneša będzie momentem przełomowym: uświadomi sobie, że nie ma powrotu do Brna – miasta jej dzieciństwa, a jeżeli zdecyduje się zostać w Czechosłowacji, będzie musiała zacząć się ukrywać.
Powieść Tučkovej, nadal nie przetłumaczona na język polski, wpisuje się w nurt prozy próbującej rozliczyć czeskie (Czechosłowacja rozpadła się w 1993 roku; kwestie dotyczące słowackich prób rozliczeniowych pozostają odrębnym tematem, którego tutaj nie poruszam) społeczeństwo z wydarzeń, jakie miały miejsce po zakończeniu drugiej wojny światowej. Czesi i Słowacy wysiedlili wówczas z granic państwa około dwóch i pół miliona ludzi, do roku 1938 posiadających obywatelstwo czechosłowackie. Uznani zbiorowo za winnych wywołania drugiej wojny światowej i rozpętanego w jej czasie terroru, niemieckojęzyczni mieszkańcy podlegali najpierw dzikim, a później zorganizowanym wysiedleniom, w trakcie których pozbawiano ich domów, majątku, a czasami zdrowia lub życia. Opuszczone przez nich tereny znajdowały się głównie na tak zwanym pohraničí (pol. Pogranicze), które różni się od pogranicza tym, że leży nie tylko wzdłuż granic państwowych. Pohraničí jest regionem nie tyle geograficznym, co historycznym, analogicznie do polskich Ziem Zachodnich i Północnych. Na określenie tych terenów używa się niekiedy terminu „Sudety” lub „Kraj Sudecki” – przywołuje to jednak mylne wyobrażenie, że czescy Niemcy mieszkali wyłącznie tam, gdzie znajdują się te łańcuchy górskie, jak również odwołuje się do niemieckiej nazwy Sudentenland, tworu językowego, który miał budować wrażenie pewnej spójności kulturowej czeskich Niemców, podczas gdy w istocie kultury ludności niemieckojęzycznej na ziemiach czeskich były lokalne i zróżnicowane.
Po wojnie teren pohraničí próbowano zasiedlać nowymi przybyszami. Zachęcano do powrotu do Czechosłowacji emigrantów zza granicy, repatriowano czeską społeczność z Wołynia, próbowano osiedlać tam Romów, zsyłano ludzi niewygodnych dla komunistów, którzy dominowali w czeskiej polityce po 1948 roku. A jednak ani Czechosłowacja ani dzisiejsza Republika Czeska po dziś dzień nie odbudowała liczby swoich mieszkańców na tych terenach: w roku 2016 wciąż jest ich mniej niż w roku 1945. Część wsi i miasteczek została po roku 1948 zrównana z ziemią – dzisiaj jedynie kamienie pamiątkowe, ustawiane przez ich dawnych mieszkańców, wskazują, że coś się tam znajdowało. Cena za osiągniętą – przynajmniej deklaratywnie – względną homogenizację kraju była wysoka.
Wszyscy nasi Niemcy
Autorzy utworów prozatorskich, które zaczęły pojawiać się przede wszystkim po roku 1989, podejmowali temat wysiedleń i ich skutków, próbując oddać głos także tym, którzy byli w literaturze czeskiej reprezentowani rzadziej – osobom zaliczanym do grona ludności niemieckojęzycznej wywodzącej się z Czechosłowacji. Próby takie podejmowano już wcześniej, czego przykładem jest wydany w 1951 roku Nástup Václava Řezáča (pol. Powrót, 1951) i Pátým pádem Václava Vokolka [Piątym przypadkiem, brak polskiego przekładu, 1996, powieść napisana jednak została w latach 70.]. W ostatnich latach temat wysiedleń powrócił wraz z ukazaniem się trzech powieści, dobrze przyjętych przez krytykę i nominowanych do, bądź nagradzanych najważniejszą czeską nagrodą literacką, Magnesia Litera. Pierwsza z nich to Pieniądze od Hitlera (czes. Peníze od Hitlera, 2006) Radki Denemarkovej, która główną bohaterką czyni niemieckojęzyczną Żydówkę, Gitę, usiłującą po latach uporać się z traumą – bohaterka prowadzi osobisty dziennik, który spełnia funkcję terapeutyczną. Druga z kolei jest właśnie powieść Tučkovej, której główna bohaterka, Gerta, zmuszona jest wziąć udział w brnieńskim pochodzie śmierci. Trzecia, jak na razie ostatnia w temacie, to powieść Jakuby Katalpy Němci (pol. Niemcy, 2012), opowiadająca historię z perspektywy Klary, Niemki, która wskutek zbiegu okoliczności – bohaterka po śmierci narzeczonego, oficera SA, wyjeżdża jako nauczycielka do okupowanych od marca 1939 roku Czech – lata 40. XX wieku spędza w Czechach i zostaje stamtąd wysiedlona.

Chociaż wszystkie trzy powieści mają cechy wspólne – żeńską protagonistkę, poruszają temat wysiedlenia, stanowią próbę uporania się z demonami przeszłości – to w książce Tučkovej odnaleźć możemy jeden unikalny i bardzo interesujący motyw, który wskazuje na charakterystyczną cechę życia osób określanych jako „Niemcy”, w powojennej Czechosłowacji. To potrzeba ukrywania siebie, swojego pochodzenia i krzywd, jakich się doznało: kamuflowania tego, kim się było – i kim się jest. Gerta Schnirch musi się przepoczwarzyć w nową osobę, obywatelkę Czechosłowacji, ukryć swoją historię. Gerta chowa się ze strachu przed byciem odkrytą – udaje jej się wrócić do Brna po dłuższym pobycie w gospodarstwie rolnym na południe od miasta – strach ten jednak nie jest już wówczas motywowany przez faktyczne zagrożenie ze strony ludzi. Bohaterka chce żyć w cieniu, by nikt nie przywoływał jej przyszłości, nie stwierdził ponownie, że jest Niemką. Boi się wydobycia własnej przeszłości sama przed sobą.
Akcja powieści rozpoczyna się w dwudziestoleciu międzywojennym, w Brnie, które jest wówczas miastem w pełni dwujęzycznym, gdzie czescy i niemieccy obywatele czechosłowaccy żyją razem, gdzie istnieje znaczna mniejszość żydowska. Następnie narracja prowadzi czytelnika przez okres drugiej wojny światowej, rozpadający się na dwie widoczne części: początkową fazę, w trakcie której III Rzesza wydaje się niezwyciężona i kolejną, pasmo porażek Wehrmachtu. Kulminuje to w scenach ucieczek, wysiedleń, a wreszcie tych poświęconych brnieńskiemu pochodowi śmierci. Po nim Gerta pracuje przez pewien czas w gospodarstwie rolnym, dopiero po 1948 roku może wrócić do Brna. Obserwujemy jej życie w mieście do końca lat 60., kiedy to narracja staje się bardziej syntetyczna: i jedynie pokrótce zajmuje się tym, co działo się po 1989 roku i aksamitnej rewolucji, kiedy zaczyna się dochodzić krzywd niemieckojęzycznych obywateli Czechosłowacji. Kolejnym punktem opowieści jest rok 2000, kiedy to do władz miasta zostaje skierowana odezwa z prośbą o wystosowanie oficjalnych przeprosin; w tym samym czasie Gerta umiera. Kilka ostatnich stron powieści zajmuje „Solo Barbory”, głos zostaje oddany córce tytułowej bohaterki.
W nowym kraju
Ukrywanie swojej przeszłości nie jest dla głównej bohaterki proste, zwłaszcza że w jej pamięci odciska się wydarzenie (tu autorka zdecydowała się na ryzykowny zabieg), którego przez jego fizyczne skutki nie może ona zapomnieć. Pod sam koniec wojny Gerta zostaje zgwałcona przez swojego ojca, fanatycznego nazistę, i rodzi córkę, Barborę. Dziecko przechodzi z nią przez wszystkie traumatyczne wydarzenia od roku 1945. Jego istnienie nie pozwala zapomnieć bohaterce o tym, kim była i kim się stała, nie daje odrzucić przeszłości, stanowiąc żywy dowód tego, że to, co minęło, musiało istnieć, a nie było jedynie złym snem, z którego można się obudzić.
Tučková opisuje, jak wyglądało życie Gerty w powojennej Czechosłowacji. Bohaterka początkowo mieszka poza swoim ukochanym miastem, zmuszona do pracy w gospodarstwie rolnym wraz z innymi towarzyszkami niedoli. Brnieński pochód śmierci bowiem zakończył się inaczej, niż planowali decydenci (nie jest do dzisiaj jasne, gdzie i kiedy powstała sama idea). Te osoby, które przeżyły sam marsz, a których nie udało się dostatecznie szybko przetransportować za granicę austriacką, musiały trwać w zawieszeniu, zgrupowane w obozie przejściowym, w połowie drogi między Brnem a granicą państwową, w miejscowościach Pohořelice. Część osób wyruszyła stamtąd do Austrii, zdecydowana opuścić Czechosłowację, część zmarła na skutek epidemii tyfusu i dyzenterii, część zaś oddelegowano do pracy. W końcu młodym Niemkom pozwolono zdecydować o ich losie: niektóre zostają na wsi, inne wyjeżdżają do Austrii, Gerta wraca do Brna. Niewątpliwie jest ona homo urbanus Brunensis i dlatego nie może podjąć innej decyzji. Odkrywa jednak, że to Brno, jakie zapamiętała, już nie istnieje – zostało zniszczone nie tylko w warstwie materialnej, ale przede wszystkim w symbolicznej. Nie ma ludzi, których znała, ulice wyglądają i nazywają się inaczej, sposoby korzystania z przestrzeni miejskiej uległy zmianie: tam, gdzie kiedyś były parki, zbudowano bloki, tam, gdzie wszystko było znajome, wyrosły obce budynki. To, co przetrwało, jak brnieńskie określenie tramwaju, šalina – fonetyczna wariacja na temat niemieckiego die Elektrische Linie – tylko ją irytuje. Kiedy jej córka zaczyna używać tego słowa, karci ją. Bohaterka stara się wymazać ze swojego i córki języka to, co niemieckie, nawet jeśli jest niemieckie tylko z pozoru i bywa wypowiadane z przyzwyczajenia.

Wraz ze zdobyciem przez komunistów pełnej władzy w państwie w wyniku przewrotu, nazywanego „zwycięskim lutym”, w 1948 roku pojawia się dążenie do sprawowania pełnej kontroli społecznej nad jednostką. System chce Gertę widzieć i kontrolować to, co robi. Po 1948 roku polityka komunistów – dotąd jednych z najgorętszych orędowników wysiedleń ludności niemieckojęzycznej – ulega zmianie. Przejmując władzę, starają się osłabić wewnętrzny rozpad społeczności, proponując tym Niemcom czeskim, którzy nadal przebywali w granicach kraju, obywatelstwo [Spurný 2011:188]. Nie oznaczało to jednak, że zapomniano o ich pochodzeniu: dzieciom utrudniano na przykład późniejszy wstęp na uczelnie wyższe, a w rozbudzonym nacjonalistycznie społeczeństwie szykany i odmienne traktowanie osób nazywanych pogardliwie per „sudeťák“ (pejoratywny skrót od „sudetský Němec“ – w tym wypadku widać także, że samo określenie „Niemiec sudecki” było konstruktem politycznym) było na porządku dziennym.
Jak pisał czesko-słowacki filozof i eseista Milan Šimečka, państwa totalitarne nie mogą oprzeć się przed potrzebą monitorowania, co robi obywatel, jak się zachowuje, o czym myśli – także dlatego, że stanowi to podstawę porządku w państwie komunistycznym [Šimečka 1982:23-27]. Dla autora ustrój, jaki zapanował w Czechosłowacji po roku 1948 nosił cechy totalitaryzmu – po latach stalinizmu został przełamany odwilżą, kulminującą w okresie tzw. Praskiej Wiosny, zakończoną przez inwazję wojsk Układu Warszawskiego w 1968 roku. Šimečka pisze swoją książkę po tych wydarzeniach, próbując zmierzyć się w niej z okresem tzw. normalizacji, próby wygaszenia wszelkich możliwych reform systemu, wygładzenia trybów funkcjonowania państwa, kompromitacji idei „socjalizmu z ludzką twarzą”. W jaki sposób to, co pisze, koresponduje z sytuacją bohaterki Tučkovej? Gerta zostaje zmuszona do tego, by odnaleźć się w obcym dla niej mieście i świecie. Autorka czyni z niej postać-pojemnik, wyposaża ją w przeżycia, jakie były udziałem większości czeskich Niemców. Bohaterka pracuje w fabryce. Chcąc utrzymać siebie i córkę przy życiu, wypełnia nudne obowiązki, nie mając pojęcia, co tak naprawdę produkuje jej zakład pracy (w istocie niewiele ją to również interesuje). Staje się robotniczką – na własne życzenie – wyalienowaną od owocu własnej pracy. Dotyka też Gertę większość historycznych wydarzeń, czy będzie tego chciała, czy nie: pokazowe procesy, przyjęcie greckich uchodźców, zaangażowanie córki i wnuczki w procesy, które dla samej Gerty będą czymś zupełnie obcym i nieistotnym (Praska Wiosna, aksamitna rewolucja). Bohaterka ukrywa się, a równocześnie przez cały czas jest obserwowana: nie tylko przez nas, jako czytelników, ale także na poziomie fabuły – przez państwo. Tak działa jego mechanizm: Gercie pozwolono zostać w zamian za to, że schowa siebie i to, kim jest, pokazując jedynie to, co państwo dopuszcza, by było widzialne. A zatem zostanie z niej tylko Gerta – „zreedukowana” Niemka, już nie Schnirch, ale – zgodnie z czeską normą językową – Schnirchová.
Chociaż państwo komunistyczne potrafiło nakładać na dorosłych coraz większe ciężary, każąc ich za to, co uznało za przewinienia, w szczególny sposób dbało o dzieci [Šimečka 1982: 54]. Poddawane ideologizacji w szkołach, z czasem pozalekcyjnym wypełnionym obowiązkowymi spotkaniami, np. organizacji pionierskich, dziecko stać się miało modelowym obywatelem. Jak zauważa Šimečka, problem jednak polegał na tym, że po opuszczeniu szkoły, w której przekazywano mu zideologizowaną wizję świata, zderzało się ono z tym, jak świat ten wyglądał w praktyce, która niewiele miała wspólnego z teorią, przedstawianą w świecie wykreowanym przez szkołę. Wytwarzały się zatem dwa kręgi: zewnętrzny (świat, państwo, polityka) i wewnętrzny (dom, rodzina, stosunki sąsiedzkie), każdy z odpowiadającą sobie moralnością [Šimečka 1982: 54-58]. W kręgu zewnętrznym zatem obywatel wierzył i musiał deklarować, że wierzy, na przykład, że państwo dba tak samo o wszystkich obywateli i równo rozdysponowuje posiadane dobra – w wewnętrznym wiedział, że jeśli nie zadba o dobre stosunki z ekspedientką, nie posiada rodziny na wsi ani żadnych koneksji w urzędach, może mieć problem ze zdobyciem pożądanego towaru. Bez wątpienia ten rozpad życia na krąg zewnętrzny i wewnętrzny staje się także udziałem Gerty i Barbory: podczas gdy Gerta ulega złudzeniu, że odseparowanie córki od przeszłości uchroni ją przed szykanami ze strony systemu, pozwoli stać się tą niewyróżniającą się obywatelką czechosłowacką, skutki takiego rozwiązania są inne. Córka i matka nie mogą się porozumieć – żyją w dwóch różnych światach, zbudowanych na różnych podstawach: Barbora nie wie tego, co wie Gerta, Gerta zaś nie dopuszcza córki do swoich wspomnień, do wiedzy, pozwalając, by państwo przejęło właściwie kontrolę nad kształtowaniem wizji świata jej własnego dziecka. Obie nie posiadają właściwie żadnego wspólnego kręgu wewnętrznego, a jedynie krąg zewnętrzny, który z racji tego, co wiedzą i – w przypadku Gerty – co ukrywają, jawi im się odmiennie.
Dom, którego nie ma
Gerta myśli, że uda się jej przynajmniej ukryć w domu. Ten przedwojenny już nie istnieje, ale stara się stworzyć jego namiastkę. Nie opowiada jednak dziecku o tym, skąd pochodzi ani kim jest, co – jak pisałam wcześniej – skutkuje wyłącznie tym, że nie mogą się w żaden sposób porozumieć. Nieprzepracowane doświadczenie utraty [LaCapra 2006:127-130], czyli taki rodzaj żałoby, który się nie kończy, sprawia, że Gerta nie jest w stanie robić już nic innego, jak tylko się ukrywać. Dominick LaCapra w eseju Psychoanaliza, pamięć i zwrot etyczny zaznaczał, że ważne jest zinternalizowanie traumy na poziomie jednostkowym – w tym przypadku nie chodzi zatem o uznanie, że abstrakcyjni Niemcy doznali pewnych krzywd od Czechów. Gerta ma problem z przyznaniem, że to, co się jej przytrafiło, miało znaczenie dla niej, jako dla człowieka, jako dla reprezentantki pewnych większych całości. W ciągu swojego życia bywała przypisywana do kilku takich całości: dla ojca była w połowie Czeszką, dla decydujących o jej pochodzeniu, jak organizatorzy brnieńskiego pochodu, czy późniejsze władze – Niemką, dla siebie mieszkanką Brna.
W życiu bohaterki przeciwstawienie prywatne-publiczne zostało zaburzone. Jak pisała Hannah Arendt, przywołując słowa Wernera Jaegera, opozycja ta rodzi się w starożytnej Grecji wraz z podziałem na dom i polis: „Powstanie miasta-państwa oznaczało, że »umieściło [ono] człowieka w ramach swego politycznego ładu, dało mu obok życia prywatnego jak gdyby drugą egzystencję, bios politikos. Odtąd każdy człowiek należy w pewnym sensie do dwu porządków: to, co prywatne (idion), i to, co społeczne (koinion), dzieli bardzo wyraźna granica«” [Arendt 2000: 29]. W przypadku Gerty, pozbawionej majątku i zmuszonej do ukrywania tego, kim jest, to, co prywatne, przestaje istnieć. Każda sfera, w której się porusza, łącznie z domem, jest publiczna. Kiedy opozycja publicznego i prywatnego zostaje zaburzona – nigdzie nie można być sobą, wszędzie jest się nie w pełni tym, kim się jest. Możliwość zostania podejrzanym i odsłoniętym czai się w każdym miejscu: z czasem jednak, po powrocie bohaterki do Brna, nie jest to już zagrożenie życia i zdrowia, nie chodzi również o ujawnienie Gerty jako czeskiej Niemki, sytuacja polityczna bowiem, jak pisałam, uległa zmianie. To subiektywne poczucie zagrożenia bohaterki – ekstrapoluje ona doznaną traumę na całe swoje późniejsze życie. Stąd też ciągłe ukrywanie się: Gerta sama chciałaby zapomnieć o tym, kim była.
Gerta nie może w pełni uczestniczyć w świecie – nawet, gdyby dopuszczał on taką możliwość. Nie istnieje jej krąg wewnętrzny, a krąg zewnętrzny również wydaje się namiastką: bohaterka jest pozbawiona rodziny – jej jedyną rodziną jest Barbora – nie nawiązuje przyjaźni, nie ma nawet znajomych z pracy. Uczestnictwo w życiu publicznym jest dla niej czymś, co nie ma większego sensu: jakby wysiedlenie w tamtą majową noc na zawsze odcięło ją od takich możliwości – paradoksalnie ostatnim publicznym wydarzeniem, którego Gerta czuje się częścią, będzie zatem owo przemówienie Beneša o konieczności wysiedleń ludności niemieckojęzycznej z Czechosłowacji. Nawet dom, zdawałoby się synonim kręgu wewnętrznego, to miejsce, gdzie się jest tylko po to, żeby się w nim schować, zatracić i zagubić. To nie jest przestrzeń do życia, ale do przetrwania. W tak rozumianym domu nie wchodzi się świadomie w sieci interakcji z celem współkształtowania siebie i świata, ale stara się w tych sieciach ukryć, wybrać takie, w których będzie się grało najbanalniejszą i najmniej istotną rolę, a zatem: najłatwiejszą do zapomnienia. Gerta chowa się w nudnej pracy w fabryce, nie interesując się tym, co właściwie robi, chcąc jedynie otrzymywać wynagrodzenie, by przeżyć – chowa się jednak również w domu, przy córce, z którą nie rozmawia, nie opowiada jej niczego, nie umie nawiązać z nią bardziej serdecznego kontaktu.
Przestrzeń domowa nie jest również schronieniem, ponieważ dochodzi do jej ciągłego naruszania. Do mieszkania bohaterki zostaje dokwaterowana rodzina greckich uchodźców wojennych, którzy trafili do Czechosłowacji szukając schronienia przed wojskową juntą. Para Greków czuje się w domu Gerty znacznie swobodniej niż jego nominalna właścicielka: zaprzyjaźniają się z Barborą, czują, że wreszcie są bezpieczni, uznają, że pasują do socjalistycznego społeczeństwa, którym Gerta skrycie gardzi.
Zginąć w szarości
Sytuacja Gerty jest sytuacją bohaterki tragicznej. Kamuflaż, który stosuje – począwszy od wtopienia się w tło, stania się jednostką nieodróżnialną w tłumie, taką, która nie nawiązuje właściwie relacji z otoczeniem, stara się nie wyróżniać wyglądem i zachowaniem, a skończywszy na stosowaniu czeskiej końcówki w nazwisku – jest w gruncie rzeczy czymś, co przyrasta do bohaterki, nie daje się zdjąć. Podjęta przez nią w kilka lat po wojnie próba odkrycia się, kończy się fiaskiem. Gerta nawiązuje bowiem romans z Karlem, przyjacielem sprzed lat, a wówczas już wysoko postawionym urzędnikiem, który zakończy się, gdy ten zostanie jednym z oskarżonych w głośnym procesie. Głównym ogniwem łączącym Gertę i Karla są toczone w zaciszu domu rozmowy telefoniczne o tym, co kiedyś ich łączyło, o Brnie, które przestało istnieć. Kiedy Karel pada ofiarą pokazowego procesu przeciwko rzekomej grupie spiskowców dowodzonych przez ówczesnego sekretarza Komunistycznej Partii Czechosłowacji, Rudolfa Slanskiego, telefon zamilknie. Mimo tego, że relacja bohaterów jest intymna – ma być utrzymana w sekrecie – okazuje się być, jak wszystko inne, sprawą publiczną. Dzieje się tak, ponieważ to, co prywatne, nie istnieje. System widział, co bohaterowie robią – musieli oni zatem ponieść karę za niewłaściwe zachowanie. W tej optyce splatają się zatem dwa fakty: Gerta nie wie, za co de facto skazany zostaje Karel, wydaje jej się, że skontaktowanie się z nią, odnowienie relacji sprzed lat, mogło się do tego przyczynić. To, co niewłaściwe politycznie łączy się tutaj z tym, co moralnie naganne. Gerta zamyka się jeszcze bardziej: uznaje, że z sytuacji, w której się znalazła, nie ma żadnego wyjścia.
To kamuflaż miał nim być – ale w ostateczności staje się on kamieniem młyńskim u szyi. Spróbujmy zatem wyróżnić i podsumować taktyki kamuflażu, jakie stosuje Gerta. Przenikają one jej całe życie, stają się nowym sposobem prowadzenia go. Na poziomie urzędowym to przyjęcie czeskiej końcówki nazwiska „-ová“, żeby upodobnić się do innych i nie wyróżniać się z tłumu (odwrotnie do tego, jak postępuje jedna z Niemek, które Gerta zna jeszcze z pracy w gospodarstwie). Na poziomie osobistym to niemyślenie i niemówienie o przeszłości, wyrzucenie z siebie jakichkolwiek oznak niemieckości – i próba uczynienia tego samego z Barborą, co unaoczniła chociażby awantura o używanie słowa šalina (ponownie, Tučková zestawia tu decyzję Gerty z wyborami jej towarzyszek niedoli: jedna z nich nie tylko nauczyła dzieci niemieckiego, ale też aktywnie działała na rzecz stowarzyszenia skupiającego mieszkańców Brna o niemieckich korzeniach). Na poziomie społecznym to brak aktywnego uczestnictwa w jakichkolwiek relacjach – zakończony zniknięciem Karla romans był prowadzony w ukryciu, ale dochodzi do tego jeszcze rozluźnianie więzi z kobietami, z którymi Gerta pracowała w gospodarstwie, niewychodzenie naprzeciw próbom ułożenia sobie wspólnego życia z dokwaterowanymi do jej mieszkania greckimi uchodźcami, czy wreszcie chłodne relacje z córką. Wszystko splata się razem w taktykę celowego wychładzania własnego życia. Staje się ono na tyle przeciętne, nieinteresujące i szare, że podmiotowość bohaterki w nim zupełnie znika. Skoro nie może być sobą, to jest nikim – kimkolwiek, bo ktokolwiek równie dobrze mógłby się znaleźć na jej miejscu bez żadnej straty. To właśnie kamuflaż totalny.
Ostatecznie jednak wszystkie te taktyki powodują, że Gerta nie zyskuje utraconego poczucia bezpieczeństwa. Bohaterka ocknie się po aksamitnej rewolucji z córką, która jej nie zna i nie rozumie, z własną przeszłością, samodzielnie zafałszowaną, do której nie ma powrotu. Skuteczny kamuflaż totalny jest drogą, z której – kiedy się nią pójdzie konsekwentnie – nie można już zawrócić. Nie-życie staje się jedyną formą istnienia. To, co raz się zaburzyło, kiedy budowało się kamuflaż, w tym wypadku rozdział na publiczne i prywatne, nie chce powrócić. Kamuflaż jest więc sytuacją tragiczną. Wydaje się jedyną strategią przetrwania, a nieuchronnie prowadzi do katastrofy, samotności, ślepej ścieżki w labiryncie, kiedy nie umie się odtworzyć drogi wstecz.
Sugerowałabym również, że taktyki kamuflowania można zinterpretować tutaj na poziomie metanarracyjnym. Autorka pokazuje bezsensowność strategii kamuflażu i można z tego wyciągnąć pewne wnioski co do postawy czy światopoglądu samej autorki: kamuflaż i ukrycie są ślepą ścieżką, są strategią przetrwania wygenerowaną przez społeczeństwo ostrych opozycji narodowych i zarazem moralnych (Czesi – Niemcy, ofiary – sprawcy); sposobem wyjścia z klinczu jest więc odrzucenie tych opozycji, wtedy kamuflaż jest niepotrzebny. Tučková stwarza wrażenie, że możliwe jest obronienie prowadzonej narracji przed wepchnięciem jej w proste kategorie. Kto jest sprawcą, a kto ofiarą, kto Czechem, a kto Niemcem, nie ma znaczenia, zdaje się mówić narratorka, bo w ostatecznym rachunku wszyscy żyjemy w ukryciu przed samymi sobą i własnymi historiami.
Wina i punkt widzenia
Amerykański historyk Robert G. Moeller, pisząc o problemie winy Niemców, zwracał uwagę na wiele sposobów, w jakie możemy próbować przekroczyć ramy historii, wypracowane bądź narzucone opowiadaczom: historykom, powieściopisarzom, świadkom historii [Moeller 2005]. Jednym z nich jest właśnie zbyt staranne rozdzielanie kategorii ofiary i sprawcy. Gerta, z balkonu brnieńskiego ratusza zostaje nazwana jedną z winnych wojnie, jako Niemka czeska (choć Tučková dla porządku da jej czeską matkę, zahukaną przez ojca gospodynię domową, która umiera w czasie wojny, „wygaszając” czeską stronę Gerty). Sytuowana jest po stronie sprawców, choć sama czuje się ofiarą – zarówno nazizmu (potęgowanego przez figurę ojca-gwałciciela), jak i komunizmu. Jeśli, pisze Moeller, zaczniemy naszą historię opowiadać zbyt wcześnie, wybierając taki punkt w historii, który nie pozwala pokazać szerszego tła, możemy dać mylne wrażenie, że mówimy o czymś innym. Jako przykład podaje narracje dotyczące wysiedleń Niemców ze Wschodu. Mówiąc o nich od 1945 roku i ofensywy zimowej pomijamy okrucieństwo wojny i reżimu, wspieranego przez znaczną część społeczeństwa – prowadzimy zatem dyskurs o ofiarach. Kończąc historię na opisie Niemców czerpiących korzyści z pracy robotników przymusowych, opowiadamy o sprawcach [Moeller 2005:176]. Tym samym to, co uznajemy wyłącznie za nieszkodliwą ramę historii – samo może stać się kamuflażem, który nakładamy na narrację. A przecież zawsze istnieje druga strona medalu.
Jak można wnioskować z książki Kateřiny Tučkovej, autorka chce skłonić czytelnika do zastanowienia się nad wielostronnością zjawiska, jakim było wysiedlenie, a później losy czeskich Niemców, którzy pozostali w Czechosłowacji, równocześnie jednak zamyka swojej głównej bohaterce dostęp do takiej oceny. Widzimy zatem Gertę, która ani ze strony Niemców, ani Czechów, nie doznaje właściwie niczego pozytywnego. Założenie, że ukrycie się będzie odpowiednim wyjściem z sytuacji skutkuje wyłącznie tym, że po latach, już po aksamitnej rewolucji 1989 roku zapytana przez wnuczkę o swoje losy, nie jest w stanie opowiedzieć swojej historii, wyłożyć racji, czy wręcz poskarżyć się na doznane krzywdy. Blanka będzie walczyć o to, by jej babka razem z innymi wysiedlonymi w ramach brnieńskiego pochodu śmierci została oficjalnie przeproszona. Gerta sama jednak nie wie, czy tego właśnie chce, a także w jakiej formie. Zbyt długie ukrywanie przed sobą własnej historii skutkuje ostateczną niemożliwością rozeznania się w niej.
To, co myśli Gerta, nie jest osądem wyłącznie ofiary. Nie wiedząc, do czego prowadzi jej bierność, bohaterka staje niekiedy po stronie sprawców – nie dostrzegając tego. Dzieje się tak chociażby w scenach rozgrywających się w czasie wojny: Gerta zostaje zapisana do Związku Dziewcząt Niemieckich i chociaż nie umie się odnaleźć na ich spotkaniach, uczęszcza na nie regularnie. Moeller pisze, że możliwym wyjściem z takiej sytuacji jest rozpoznanie kontekstu: przyznanie, że ofiara może stać się sprawcą tak samo, jak sprawca – ofiarą. Powojenne losy Czechów i Niemców zdają się sugerować, że granica między jednym a drugim jest niewyobrażalnie wręcz cienka. Przyznanie, że takie zjawisko zachodzi, pozwala nie tylko mówić o tym, że Czesi popełniali zbrodnie na cywilnej ludności niemieckiej – pozwala również uniknąć porównywania cierpień. To próg, za który powieściowa Gerta nie jest w stanie wyjść. Jak we wspomnianym eseju pisał LaCapra: „Wiele spraw związanych z Holocaustem i innymi »katastrofami« historycznymi można zrekonstruować i pamiętać, trudność zaś polega na tym, aby nie trwać obsesyjnie przy urazie jako doświadczeniu niczyim, które sprawia, że, paradoksalnie, jest się świadkiem załamania możliwości świadectwa, lecz by wypracować relację między pamięcią a rekonstrukcją, w której będą się one wzajemnie wzbogacać oraz krytycznie kwestionować i która będzie uwrażliwiała na zagadnienie urazu psychicznego” [LaCapra 2006:130]. W przypadku Gerty jednak ani pamięć, ani rekonstrukcja nie jest już możliwa w momencie, kiedy za wspominanie nic nie grozi, kiedy jej wspomnienia stają się cenne, a los zasługujący na współczucie: po 1989 roku. Gerta zdążyła odsunąć od siebie własną historię, nie umie jej zatem przekazać zainteresowanej tym wnuczce – trzeciemu pokoleniu, które chce tę pamięć przyjąć, dokonać rekonstrukcji, pokazać z wielu stron i pozwolić, by było pamiętane. Przyjęty kamuflaż staje się zatem permanentnym wyglądem, z którym bohaterka zostaje do końca życia, nie mogąc z nikim już dzielić się własną historią.
Tučková doprowadza akcję do miejsca, w którym miasto zostaje oficjalnie wezwane do przeprosin – Gerta, słuchając oficjalnego pisma, czytanego jej przez wnuczkę, nie może się z tym pogodzić. Historia musi się domknąć, ale tak, jak zostaje to opisane, wydaje jej się czymś, co przydarzyło się komuś innemu, nie oddaje tego, co sama przeżyła, spisane, wypowiedziane, ale jednak pozostające tylko słowami. Przeprosiny nie są jej w stanie oddać życia, szczelnie ukrytego pod przyjętym kamuflażem – ale nawet wówczas nie odpowie na pytanie wnuczki, co sądzi; snuje swoje rozważania w ukryciu.
Autorka na zakończenie daje nam jeszcze kilka stron, których narratorką czyni Barborę, córkę Gerty. Jasno ukazuje się w niej, jak skuteczny był kamuflaż Gerty – jej życie było dla jej córki czymś niezrozumiałym. Do tego stopnia, że, jak mówi: „Nie mogę sobie poradzić z wrażeniem, że oprócz tych dwóch-trzech lat z wujkiem Karlem, życie mamy było zupełnie puste i zbyteczne” [Tučková 2010:410].

bibliografia:
Hannah Arendt, Kondycja ludzka, tłum. A. Łagodzka, Aletheia, Warszawa 2000.
Radka Denemarková, Peníze od Hitlera, Host, Brno 2009.
Jakuba Katalpa, Němci, Host, Brno 2012.
Julia Kristeva, Czarne słońce, tłum. M. P. Markowski, R. Ryziński, Universitas, Kraków 2007.
Dominick LaCapra, Psychoanaliza, pamięć i zwrot etyczny, przeł. M. Zapędowska, w: Pamięć, etyka i historia, red. E Domańska, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2006.
Robert G. Moeller, German as Victims? Thoughts on a Post–Cold War History of World War II’s Legacies, „History and Memory” 2005, nr 1-2.
Václav Řezáč, Nástup, Československý spisovatel, Praha 1957.
Matěj Spurný, Nejsou jako my. Česká společnost a menšiny v pohraničí (1945-1960), Antikomplex, Praha 2011.
Milan Šimečka, Przywrócenie porządku. Przyczynek do typologii realnego socjalizmu, przeł. P. Heartman, Krąg, Warszawa 1982.
Kateřina Tučková, Vyhnání Gerty Schnirch, Host, Brno 2010.
Václav Vokolek, Pátým pádem, Triáda, Praha 1996.
***
karolina ćwiek-rogalska – bohemistka, etnolożka, doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, pracuje w Instytucie Slawistyki PAN. Pracę doktorską napisała o przemianach krajobrazu kulturowego na czeskim pohraničí. Interesuje się relacjami czesko-niemieckimi, historią mówioną, czeskim odrodzeniem narodowym i wysiedleniami ludności niemieckojęzycznej z Polski i Czechosłowacji. Publikowała m.in. w „Przeglądzie Zachodnim”, „Kulturze Liberalnej” i „Bohemii”.
zdjęcie tytułowe: znaczek pocztowy z RFN upamiętniający 10. rocznicę wysiedleń, źródło: https://de.wikipedia.org/wiki/Datei:DBP_1955_215_Vertreibung.jpg.