Trigger Warnings 5/2020

lisa duggan: o traumie i trigger warnings w trzech częściach

Część pierwsza: osobiste doświadczenie

W latach 90. współpracowałam z moją przyjaciółką Kathleen McHugh przy dwóch projektach. Razem napisałyśmy The Fem(me)inist Manifesto (nigdy się tak dobrze nie bawiłam przy pisaniu) i założyłyśmy mało znaną i całkowicie fikcyjną organizację: Córki Irlandzkich Pijaków. Oczywiście była żartem, ale żartem na serio. Podczas naszych „zebrań” w miejscowej kawiarni Uniwersytetu Illinois w Urbanie knułyśmy kreskówkowe plany zemsty na naszych przemocowych, wykorzystujących seksualnie ojcach-alkoholikach.

Takie użycie gimnazjalnego humoru stało się moją główną strategią radzenia sobie, wraz z upodobaniem do bezpośredniej konfrontacji i prowokowania. Kiedy miałam 12 lat, podczas rodzinnej kolacji z okazji Święta Dziękczynienia ogłosiłam, że jestem ateistką, komunistką i wegetarianką. Zasadniczo wiedziałam, co się później wydarzy. Mój ojciec gonił mnie po schodach z nożem do krojenia indyka, a ja uciekłam do łazienki i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Stamtąd głośno go wyśmiewałam. Wydawało mi się to wszystko kreskówką w stylu Toma i Jerry’ego. Rozwinęłam w sobie wyraźną tendencję do wywoływania agresji zamiast prób chodzenia wokół niej na paluszkach w oczekiwaniu na wybuch. Parę dekad później nowojorska terapeutka zapytała mnie, czy próbowałam wyparcia i unikania. To też, jak twierdziła, dobre mechanizmy obronne (i bez wątpienia bezpieczniejsze niż prowokacja).

W latach 2002-03 podczas stypendium na Uniwersytecie Vanderbilta w Nashville uczęszczałam do innej terapeutki, która poprosiła mnie o wypełnienie genogramu rodziny różnymi kolorami, z których każdy reprezentował odpowiednio przemoc, chorobę psychiczną, kazirodztwo i alkoholizm. Diagram przypominał szalejący ogień. Terapeutka zanotowała na marginesie słowa: „kultura ubóstwa”. Roześmiałam się, wykreśliłam jej dopisek i sama napisałam „melodramat biednych białasów”. Terapeutka przysunęła się do mnie i zapytała z naciskiem: „Rozumiesz, że to zupełnie nie jest śmieszne, prawda?”.

Jedynym objawem zbliżonym do PTSD, który rozwinęłam w dzieciństwie, jest skłonność do ataków paniki w reakcji na szczekanie psa. Bardzo trudno jest unikać szczekania psów! Wszędzie i zawsze można na nie trafić. Potrzebowałam więc strategii, żeby poradzić sobie z atakami paniki, które mogły się wydarzyć w dowolnym momencie.

Biorąc pod uwagę moje mechanizmy obronne i opisany wyżej symptom, trigger warnings nie przekonują mnie jako sposób radzenia sobie z traumą. Nie wydaje mi się możliwe przewidzenie, co wywoła nawrót PTSD – realistyczne przedstawienia traumy nie są tak jednoznacznymi triggerami, jak się powszechnie uważa. Mam poczucie, że te wszystkie strategie ochronne są protekcjonalne. Chcę móc się ze wszystkim zmierzyć bez taryfy ulgowej. Albo zazwyczaj myślę, że tego chcę.

Chociaż prywatne jest na wiele sposobów polityczne, osobiste doświadczenie i preferencje są słabymi doradcami w działaniu politycznym. Co z tego, że moje doświadczenie, moje preferencje i reakcje są właśnie takie? Inni ludzie poruszają się po świecie na inne sposoby. Żeby zorganizować działanie polityczne w reakcji na zbiorowe doświadczenie traumy, potrzebujemy więcej odniesień niż nasz własny ból i nasze strategie.

Część druga: analiza historyczna

W książce Twilight of Equality analizuję wpływ neoliberalnej polityki na ruchy społeczne lat 90. Zasadnicza zmiana pomiędzy latami 70., a 90. polegała na przejściu od utopii do pragmatyki, od kolektywności do indywidualizmu, od rewolucyjności do terapeutyczności. Oczywiście mocno to wszystko upraszczam – w tym okresie taktyki ruchów społecznych były bardzo zróżnicowane. Wciąż mamy utopijny, kolektywny, rewolucyjny aktywizm, tak jak wtedy też miałyśmy indywidualistyczne, fragmentaryczne i skupione na interesie jednostki polityki. Rasa, klasa, płeć, narodowość i religia − wszystkie są znaczącymi granicami definiującymi ruchy społeczne. By jednak zilustrować ogólny trend, do którego się odnoszę, chciałabym przytoczyć kilka przykładów:

* W latach 70. niektóre feministki zdemaskowały szeroko rozpowszechnione występowanie kazirodztwa na linii ojciec-córka, co ujęły w ramy krytyki patriarchalnej rodziny. W latach 80. ta krytyka stopniowo zmieniła się w panikę moralną wokół satanistycznej przemocy wobec dzieci w placówkach opieki dziennej (przez obcych, poza rodziną). W latach 90. mainstreamowe media skupiały się już na postaci pojedynczego pedofila, potwornej i szalonej jednostki, która musi być pojmana i zamknięta w odosobnieniu, żeby zapewnić bezpieczeństwo rodzinom.

* W latach 70. feministki walczyły o wolność i sprawiedliwość reprodukcyjną – w latach 80. ta walka zmieniła się w prawo do „wyboru” aborcji przez indywidualną konsumentkę usług medycznych. Zamiast organizować wsparcie w dostępie do pełnej gamy praw reprodukcyjnych (włączając w to wolność od niechcianej sterylizacji), olbrzymia większość organizacji feministycznych skupiła się na walce o prawo do aborcji.

* W latach 70. feministki krytykowały kulturę przemocy wobec kobiet – w latach 80. ich uwaga skupiła się na wprowadzaniu i egzekwowaniu regulacji przeciwko przemocy domowej (co łączyło się ze wspieraniem działań policji i więzień w tym okresie) oraz na polityce antypornograficznej reprezentowanej przez Women Against Pornography (równie dużo sensu miałaby organizacja „Kobiety przeciwko powieściom”). Byłam na pokazie slajdów zorganizowanym przez WAP na Times Square w latach 80. Z ich planszy z logotypami sponsorów wynikało, że największe wpłaty pochodziły od podmiotów, którym zależało na gentryfikacji tej przestrzeni: od korporacji zajmujących się nieruchomościami i od miasta.

Pobieżnie zarysowane powyżej przykłady mają na celu zilustrowanie niebezpieczeństw, które pojawiają się w sytuacji, gdy taktyki ruchów społecznych zostają zawłaszczone przez instytucje (takie jak prawo, państwo czy uniwersytet). Ostatnia książka Rodericka Fergusona The Reorder of Things dostarcza pogłębionej analizy dotyczącej właśnie uniwersytetów: wchłonięcia ruchów społecznych przez programy i jednostki uniwersyteckie skupione na rasie, płci i seksualności.

Część trzecia: polityka i polityki

Jakie więc zagrożenia czyhają na drodze, którą trigger warnings pokonują od niewymuszonych praktyk z feministycznych blogów i queerowych tumblrów do świata akademickiego, czyli w podróży od polityki do polityk (from politics to policy)? Dobitnym przykładem jest historia regulacji dotyczących molestowania seksualnego. Feministyczna krytyka zseksualizowanej dynamiki władzy w szkołach i zakładach pracy przeszła do domeny prawa, a w latach 90. została przejęta przez prawników korporacyjnych chroniących swoich klientów od odpowiedzialności prawnej. Warsztaty i strategie wypracowywane na uniwersytetach coraz bardziej przypominały wojskowe zakazy fraternizacji. Kiedy wykładałam na Uniwersytecie Browna w latach 1992-94 byłam ostrzegana przed niebezpieczeństwami jedzenia kolacji ze studentami (pozwy!) i dowiedziałam się o procedurach związanych ze skargą osoby trzeciej (czyli sytuacją, w której dany student może złożyć skargę na relację innego studenta z wykładowcą, jeśli uważa, że ta relacja stawia go w niekorzystnej pozycji konkurencyjnej).

Prawa i strategie dotyczące molestowania seksualnego ostatecznie wprowadziły procedury, które są łatwe do wykorzystania przez prawników, zarządców, reakcjonistów i stalkerów, przez oszalałych homofobów i zazdrosnych konkurentów.

W przypadku trigger warnings, w momencie, w którym staną się domeną samorządów studenckich, organów administracyjnych i polityk uniwersyteckich, zaczną się wiązać z ryzykiem naznaczania i brania na celownik zajęć dotyczących płci i seksualności, krytycznej teorii rasy i studiów postkolonialnych. Te zajęcia mogą zostać napiętnowane jako przestrzeń wymiany treści zagrażających dobrobytowi studentów, a administratorzy mogą je kontrolować w ramach „zapewniania bezpieczeństwa” ich uczestnikom. Zamiast przyglądać się źródłom nierówności, konfliktów i traumy, niektórzy studenci mogą poczuć się zmotywowani do poszukiwania triggerów w książkach i filmach i oczekiwać, że wykładowca ich przed nimi ochroni, a nie pomoże w znalezieniu pomysłów, jak sobie z nimi radzić. To odnosi się też do homofobicznych chrześcijańskich studentów, których „triggerują” queerowe materiały, tak samo jak do dowolnej innej grupy.

Myślę, że najsilniejszy argument za stosowaniem trigger warnings pochodzi z ruchu praw osób z niepełnosprawnościami. Faktycznie wydaje się, że student z objawami PTSD powinien mieć prawo zażądać przystosowania się instytucji do jego potrzeb, tak samo jak student z dowolnym typem niepełnosprawności. Jednak procesowi medykalizacji traumy w imię akomodacji instytucjonalnej również towarzyszą różne niebezpieczeństwa, jak wykazali liczni badacze z pola disability studies. Czy oznaczanie traumy jako zmedykalizowanej niepełnosprawności działa jak przygotowywanie w hotelach specjalnych „pokojów dla niepełnosprawnych”, które pozwalają branży hotelarskiej unikać całościowej zmiany w kierunku dostępności dla wszystkich? Czy prowadzone przez nas zajęcia nie powinny podchodzić do traumy z nastawieniem na ujawnianie, krytykę i konfrontację z systemową przemocą? Zamiast wyróżniać pojedyncze doświadczenia, dekontekstualizując je i ostatecznie odpolityczniając, poprzez oznaczanie ich reprezentacji za pomocą trigger warnings? Czy nie możemy uniknąć kolejnej przemiany polityki w neoliberalne strategie?

Co może pójść źle podczas wdrażania trigger warnings jako polityki uniwersyteckiej lub publicznej? Hm, może to?


Lisa Duggan wykłada na Uniwersytecie Nowojorskim. Jest autorką książek „Sapphic Slashers: Sex, Violence and American Modernity”, „Twilight of Equality: Neoliberalism, Cultural Politics and the Attack on Democracy” i „Mean Girl: Ayn Rand and the Culture of Greed” i współautorką książki „Sex Wars: Sexual Dissent and Political Culture”.

Artykuł oryginalnie został opublikowany na stronie Bully Bloggers.

Tłumaczenie: Sara Herczyńska

Redakcja językowa: Alicja Kosterska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *