Do pierwszego gwizdka przyszłorocznych Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej pozostało sześć miesięcy. Z jednej strony, to bardzo mało. Nie należy już liczyć na radykalne zmiany, spektakularne inwestycje, czy inne gruszki na wierzbie. Z drugiej strony, to wciąż dość czasu, by poważnie przedyskutować kluczowe dla sukcesu imprezy kwestie dziedzictwa Euro 2012 w Polsce. Ciągle możliwe jest jeszcze wdrożenie części płynących z takiej refleksji rozwiązań.
Czym jest dziedzictwo Euro 2012?
Dziedzictwo UEFA EURO 2012 to wszelkie trwałe i długofalowe zmiany, jakie organizacja tej imprezy wywołała w polskim państwie i społeczeństwie, w naszym bezpośrednim otoczeniu oraz w środowisku międzynarodowym. Innymi słowy, dziedzictwo to odpowiedź na pytanie, po co w istocie organizujemy tak wielką i drogą imprezę sportową. Co jako społeczeństwo zyskamy (lub stracimy) na tym, że Euro 2012 odbędzie się w Polsce? Nie ulega wątpliwości, że w tej chwili rozmowa o dziedzictwie Euro jest najważniejszym, choć zaniedbywanym zadaniem w ramach przygotowań. Doświadczenia innych miast i państw – organizatorów wielkich imprez sportowych pokazują, że dziedzictwo może mieć charakter zarówno pozytywny, jak i negatywny. Dziedzictwo pozytywne to zmiany podnoszące poziom życia w społeczeństwie, które podjęło wysiłek zorganizowania wielkiej imprezy sportowej. Mogą one przybrać charakter gospodarczy, infrastrukturalny, ekologiczny, technologiczny, a także psychologiczny, społeczny, kulturowy i polityczny. Dziedzictwo pozytywne może mieć wymiar czysto materialny: nowe drogi i autostrady, ultranowoczesne stadiony sportowe, rozwój małej infrastruktury sportowej w mniejszych miejscowościach. Znacznie ważniejszy, choć trudniejszy do zmierzenia, jest niematerialny aspekt pozytywnego dziedzictwa, np. zbudowanie interesującego wizerunku kraju za granicą i wśród przybywających na mecze kibiców, który przełoży się na jego atrakcyjność turystyczną lub upowszechnienie sportu i zdrowego stylu życia wśród obywateli. Najistotniejszym dziedzictwem są nabyte w trakcie przygotowywania imprezy kompetencje organizacyjne, obejmujące między innymi praktyki konsultacji wprowadzanych zmian ze społecznościami lokalnymi.
Dziedzictwo negatywne wpływa na pogorszenie się jakości życia w społeczeństwach, które zorganizowały wielką imprezę sportową. Niektórzy organizatorzy ponieśli wymierne straty finansowe, których nie zniwelowały późniejsze przychody z turystyki (przypadek Grecji). Zdarzało się, że koszt utrzymania wybudowanych stadionów był tak duży, że decydowano się na ich rozbiórkę (przypadek Portugalii). Najdotkliwszym aspektem negatywnego dziedzictwa są jednak zawiedzione oczekiwania społeczne. W związku z brakiem rzetelnej i szeroko zakrojonej polityki informacyjnej, Polacy wciąż właściwie nie wiedzą, czego spodziewać się w czerwcu 2012, a ich oczekiwania są nierzadko wygórowane i nierealistyczne. To prosta droga do porażki i rozczarowania.
Euro jako okazja do rozwoju społecznego
Konieczne jest zrozumienie, że Euro będzie sukcesem tylko wtedy, gdy potraktowane zostanie jako okazja (pretekst) do poświęcenia uwagi zagadnieniom niezwykle ważnym dla rozwoju Polski, takim jak: konsultacje społeczne, myślenie strategiczne, współpraca instytucjonalna, sport powszechny, relacje z Ukrainą, wizerunek międzynarodowy Polski, a przede wszystkim sposób postrzegania Polaków przez nich samych (autostereotypy). Bez tego Euro sprowadzi się do kilku meczów, chwilowego najazdu kibiców, którzy przejadą się fragmentami nowych dróg, a potem wyjadą. Nieuchronnie będziemy musieli postawić wtedy pytanie, czy po to właśnie wydaliśmy kilkadziesiąt miliardów złotych.
Warto pomyśleć o Euro jako o poligonie doświadczalnym, doskonałej okazji do rozwoju społecznych kompetencji – przede wszystkim współpracy i nauki na błędach. Już teraz wiadomo, że błędy zostały popełnione. Nie ma jednak sensu ich ukrywać, zamiatać pod dywan – to strategia zawodna i krótkotrwała. Tak wielkie przedsięwzięcie, jak organizacja Mistrzostw, którego podjęliśmy się po raz pierwszy, oczywiście nie może przebiegać bezbłędnie. Pomyłki są naturalnym elementem procesu. Ważne jednak, by z popełnionych błędów wyciągnąć wnioski i naukę na przyszłość – będzie nam potrzebna przy znacznie ważniejszych zadaniach niż goszczenie turnieju.
W tym sensie nie powinniśmy myśleć o Euro jedynie w perspektywie czerwca 2012 (a potem choćby potop). Trzy tygodnie rozgrywek to oczywiście zwieńczenie wielomiesięcznych przygotowań, to punkt kulminacyjny, a pod wieloma względami wielki sprawdzian. Jednakże poważne podejście do Euro wymaga przewidywania i planowania skutków tej wielkiej imprezy dla polskiego społeczeństwa, także długofalowych, nie zawsze bezpośrednich. Żeby dziedzictwo Euro 2012 w Polsce było pozytywne, konieczne jest jego zaplanowanie już teraz.
Zaangażowanie obywateli
Oczywiście, części zaniedbań i błędów nie da się już odwrócić. Dla przykładu, budowa potężnych stadionów, w tym Stadionu Narodowego w Warszawie, odbyła się z całkowitym pominięciem mieszkańców okolicznych dzielnic. Stadiony stoją. W tej sytuacji można i należy podjąć działania zmierzające do włączenia mieszkańców miast w proces decydowania o zagospodarowaniu okolic stadionów, o ich wykorzystaniu. W innym razie, po zakończeniu rozgrywek, stadiony stanowić będą wielkie ciało obce w tkance miejskiej, niewykorzystane, niszczejące, w istocie absurdalne. A przecież okolice stadionów mogą stać się miejscem spotkań, przestrzenią do uprawiania sportu, przestrzenią kultury i rekreacji. Oczywiście, taka adaptacja wymaga inwestycji. Jednakże ich zaniechanie doprowadzić musi do znacznie większych strat, jakimi będzie niszczenie i wyobcowanie tego, co już wybudowano. Paradoksalnie, już istniejące, wielkie stadiony, z którymi trzeba się „uporać”, mogą stanowić wyjątkową okazję do obywatelskiej aktywizacji mieszkańców i do promocji rozwiązań partycypacyjnych, przede wszystkim ćwiczenia kosultacji społecznych.
Wizerunek Polski
Inny przykład to kwestia wizerunku Polski. Jak wskazują doświadczenia gospodarzy minionych Mistrzostw, największą wymierną korzyścią płynącą z organizacji imprezy jest promocja kraju. Przez kilka tygodni oczy setek milionów ludzi zwrócone będą na Polskę i jest to niepowtarzalna okazja do zaprezentowania się w sposób, w jaki chcemy być widziani. Tymczasem nadal nie została opracowana spójna strategia promocyjna dla Polski i miast – gospodarzy. Zadania związane w promocją Polski wpisane są w kompetencje kilkudziesięciu różnych agend i instytucji, które ze sobą nie współpracują, i które nie dostają nawet spójnych wytycznych. A co najważniejsze – w ogóle nie jest brane pod uwagę, że żadne kampanie wizrunkowe w zagranicznych telewizjach, ani spoty promocyjne polskich miast nie odniosą rezultatu, jeśli doświadczenie przyjeżdżających do Polski gości będzie niekorzystne. Innymi słowy to, jakie wrażenia turyści zabiorą ze sobą do domu, czy będą wizytę w Polsce wspominać jako dobrą, być może nieco egzotyczną przygodę, i czy zapamiętają Polaków jako ludzi sympatycznych i otwartych – to jedyny skuteczny i realistyczny mechanizm promocji kraju. Przyjeżdżający na Euro kibice mogą stać się wiarygodnymi ambasadorami wizerunku Polski wśród swojej rodziny i przyjaciół. Żeby taka „miękka”, „pantoflowa” kampania promocyjna miała szansę na sukces, konieczne jest, by Polacy sami poczuli się gospodarzami, by wiedzieli, że od ich zachowania zależy, jak Polska zostanie przez obcokrajowców odebrana. To z kolei nie stanie się samo. Wymaga od władz i organizatorów Euro działań nastawionych na angażowanie i informowanie obywateli, dzielenia się odpowiedzialnością, zachęcania do zgłaszania oddolnych incjatyw (np. kulturalnych, rozrywkowych). To, czy Polacy poczują się współodpowiedzialni za sukces Euro i przyjmą rolę współgospodarzy imprezy, jest jednym z kluczowych – najtrudniejszych, ale i najważniejszych – elementów dziedzictwa Mistrzostw.
Problem ten otwiera dyskusję nad szalenie istotnym zagadnieniem polskich autostereotypów – obrazu Polaków w oczach ich samych. Z badań socjologów i socjolożek z Uniwersytetu Warszawskiego [Projekt Badawczy KBN nr 116065433 pt. „Kształtowanie samowiedzy Polaków poprzez dyskurs publiczny”] wynika, że Polacy myślą o sobie źle, przypisują sobie głównie negatywne cechy, szczególnie w porównaniu z innymi narodami. Tendencja ta jest wzmacniana (i w dużej mierze kształtowana) przez dyskurs publiczny i medialny. Nie ulega wątpliwości, że stan ten wymaga poważnej obywatelskiej debaty. W kontekście organizacji Euro 2012 warto zwrócić uwagę dodatkowo na bardzo konkretny i niekorzystny wymiar tego zjawiska. Jak bowiem przekonywać zagranicznych turystów i kibiców do przyjazdu do Polski, zapewniać ich, że warto spędzić u nas kilka dodatkowych dni, gdy sami nie jesteśmy do tego przekonani? Jak zachęcać Polaków do postaw otwartości i życzliwości wobec przyjezdnych, gdy wobec własnych sąsiadów przyjmują postawy przeciwne? Co chcemy promować jako polskie mocne strony i osiągnięcia, gdy brak nam informacji o niezliczonych w istocie wpaniałych, inspirujących inicjatywach obywatelskich, które dzieją się wokół nas? Być może najważniejszą i najpilniejszą potrzebą w ramach przygotowań do Euro 2012 jest wewnętrzny PR – zarówno dotyczący samej imprezy, jak i przekazu, jaki chcemy wysłać w świat. Taka swoista „terapia” narodowa jest nam niezwykle potrzebna jako społeczeństwu, a dodatkowo jest niezbędna, jeśli chcemy wykorzystać potencjał promocyjny organizacji Mistrzostw Europy.
Partnerstwo z Ukrainą
Na koniec warto jeszcze wspomnieć o największej być może porażce dotychczasowych przygotowań do Euro – o kwestii relacji z Ukrainą. Współorganizacja tak wielkiej i prestiżowej imprezy razem z Ukraińcami to wyjątkowa szansa na zbliżenie polityczne, gospodarcze i wzajemne poznanie społeczeństw – szansa już właściwie zmarnowana. Euro 2012 to dopiero trzecie po Belgii i Holandii oraz Austrii i Szwajcarii Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, które organizują wspólnie dwa sąsiadujące kraje. Powinno to skutkować głęboką integracją planów i działań. Tymczasem od samego początku, od ogłoszenia decyzji UEFA o miejscu rozgrywania Euro 2012, dyskurs publiczny w Polsce koncentrował się na stawianiu Polski w pozycji konkurencyjnej wobec Ukrainy [Por. raport „Analiza języka mediów” dostępny na stronie PS2012]. Najpierw zastanawialiśmy się, czy jest szansa, by UEFA odebrała Mistrzostwa Ukrainie i ich organizację w całości powierzyła Polsce. Następnie prześcigaliśmy się w wynajdywaniu dowodów na opóźnienia Ukrainy w stosunku do Polski. Parę tygodni temu media szczególnie ekscytowały się doniesieniami o tym, że piłkarskie reprezentacje planowały nocować w polskich miastach. Całkowicie zaniedbany został wspólny komponent organizacji turnieju. Nic nie wiadomo o polsko – ukraińskich progamach promocyjnych, kulturalnych. Nawet tak podstawowe kwestie jak transport i ruch graniczny okazują się problematyczne. W istocie zdaje się, że każdy z krajów oraganizuje swoją część imprezy samodzielnie. Nieuchronnie musi to prowadzić do niespójności i braku koordynacji działań. Zauważmy, że dla przeważającej większości Europejczyków, Polska niczym się od Ukrainy nie różni. Sukces lub porażka imprezy zostanie przypisana obu krajom, jest to nasza wspólna odpowiedzialność. Temu wyzwaniu – można powiedzieć już teraz – nie zdołaliśmy sprostać.
***
Warto przypomnieć sobie, jak wielką radość i entuzjazm wywołała w Polsce wiadomość o przyznaniu nam organizacji Mistrzostw Euro 2012. Były to reakcje uzasadnione, bowiem Euro faktycznie daje nam wspaniałą szansę na rozwój w ważnych społecznie obszarach, a co nie mniej ważne – jest wielkim społecznym świętem, festiwalem sportu. Pamiętajmy o tym, gdy w kilka dni po gwizdku kończącym turniej rozgorzeje (niechybnie) dyskusja nad zmarnowanymi szansami, pochopnie wydanymi pieniędzmi, niezdolnością organizacji i współpracy. Tych głosów krytycznych i narzekających nie można pewnie uniknąć, ale można je osłabić. Konieczne jest, aby już teraz siła całej machiny organizacyjnej została skierowana na kwestie dziedzictwa Euro 2012 – czyli na działania zmierzające do poprawy jakości naszego życia, dzięki organizacji Mistrzostw.
Autorka jest członkinią zespołu Projekt Społeczny 2012.