Selfie 10/2014

anna mazela: kosmiczne selfie – czy maszyna może zrobić sobie portret? Opportunity, Curiosity, Rosetta.

Czym jest selfie każdy wie – z pozoru. Ale jakie są jego granice? Kto tak naprawdę jest autorem selfie? Czy odpowiedzi na te pytania są takie same jak w przypadku dotychczasowych autoportretów? Problem autorstwa zdjęć wykonanych dzięki samowyzwalaczowi, a także „z ręki”, czy to aparatem analogowym czy cyfrowym, był już rozważany, choć wciąż wydaje się nie do końca rozwiązany. Pytania, czy zdjęcia wykonuje człowiek, czy maszyna, są zadawane od początków istnienia fotografii i na przestrzeni lat padały i wciąż padają różne odpowiedzi. Fotografia już dawno wywalczyła sobie status równoprawnej dziedziny sztuki, a mimo to wciąż nie brakuje głosów, że ostateczny efekt zawsze zależy od „programu maszyny” [Flusser 2004]. Tym bardziej problematyczne okazuje się określenie mianem selfie zdjęcia wykonanego „samej sobie” przez sondę kosmiczną, a takie informacje zaczęły ostatnio pojawiać się w mediach. Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu, kiedy Europejska Agencja Kosmiczna (ESA – European Space Agency) wystrzeliła w przestrzeń kosmiczną sondę, mającą zbadać kometę 67P/Churyumov-Gerasimenko w celu ustalenia pochodzenia komet oraz ich znaczenia w procesie transformacji Układu Słonecznego. Nazwa sondy i całej misji jest symboliczna – pochodzi od słynnego kamienia z Rosetty, będącego zabytkiem piśmiennictwa staroegipskiego. Tekst dotyczący Ptolemeusza V został na nim zapisany w trzech wersjachw egipskim piśmie hieroglificznym i demotycznym, a także w grece. Dzięki znajomości greki, pismo egipskie również przestało być tajemnicą, a samo odkrycie kamienia z Rosetty stało się przełomem. Misja sondy, wysłanej przez ESA, również ma być przełomowa, gdyż nie zakończy się na obserwacji. Lądownik Philae zostanie umieszczony na komecie w celu jej gruntownego zbadania [European Space Agency (a)].

 

źródło: http://www.esa.int/var/esa/storage/images/esa_multimedia/images/2014/09/rosetta_mission_selfie_at_comet/14813771-1-eng-GB/Rosetta_mission_selfie_at_comet.png
źródło: http://www.esa.int/var/esa/storage/images/esa_multimedia/images/2014/09/ rosetta_mission_selfie_at_comet/14813771-1-eng-GB/Rosetta_mission_selfie_at_comet.png
źródło: http://www.esa.int/var/esa/storage/images/esa_multimedia/images/2014/10/rosetta_mission_selfie_at_16_km/14968938-1-eng-GB/Rosetta_mission_selfie_at_16_km.png
źródło: http://www.esa.int/var/esa/storage/images/esa_multimedia/images/2014/10/ rosetta_mission_selfie_at_16_km/14968938-1-eng-GB/Rosetta_mission_selfie_at_16_km.png

 

We wrześniu tego roku Agencja otrzymała nowe zdjęcia komety wysłane przez sondę – w tym jedno, wykonane 7 września, które nawet na internetowej stronie ESA zostało nazwane selfie. Znajduje się bowiem na nim nie tylko obserwowana z odległości 50 km kometa, ale także jedno z 14-metrowych skrzydeł sondy [European Space Agency (b)]. Nieco później dotarło do Ziemi niemal takie samo zdjęcie, ale z kometą uchwyconą już z odległości 16 km [NASA Jet Propulsion Laboratory]. Obie fotografie robią ogromne wrażenie nie tylko ze względu na widoczną i oświetlaną z oddali kometę, ale są także ciekawe pod względem estetycznym, gdyż ramię sondy odbija promienie słoneczne i niemal iskrzy się w kosmicznych ciemnościach. Zdjęcia te z pewnością mogą być nie tylko źródłem naukowych informacji, ale także przeżyć estetycznych, a nawet doświadczenia sacrum, jako pewnej przerastającej nas siły. Wprowadzone przez Rudolfa Otta, związane ze świętością pojęcie numinosum, czyli czegoś irracjonalnego, cechuje również tremendum, czyli groza, majestas, tzn. pewna wszechmoc, ale i niedostępność oraz mirum jako inność [Otto 1993]. Kosmos jest dla zwykłego człowieka czymś niepoznanym, czego ogrom go zachwyca a jednocześnie przeraża i przytłacza. Obraz uchwycony na omawianej fotografii wpisuje się w ten opis pod kilkoma względami. Pokazuje niezwykłą, ale i budzącą niepokój, niespotykaną dotąd bliskość komety, ludzką potęgę w postaci sondy – maszyny równie wielkiej i skomplikowanej, co  pięknej, a jednocześnie zatrważającą pustkę i ciemność kosmicznej przestrzeni.

Czy jednak nazwanie tych fotografii selfie nie jest nadużyciem? Popularność tego terminu sprawia, że jest często stosowany zbyt swobodnie – coraz więcej zjawisk trafia do wspólnego worka, a definicja rozmywa się zanim jeszcze została ustalona. W przypadku zdjęcia sondy kosmicznej problem pojawia się na kilku poziomach. Powraca często stawiane pytanie, czy maszyna może być autorem/autorką – nie tylko fotografii, czy dzieła sztuki, ale właściwie czegokolwiek. Inną kwestią jest, czy zdjęcie, na którym zostanie utrwalona jedynie pewna część całości, choćby takie, na którym człowiek uchwyci własną rękę, już można nazwać selfie. Ponadto pojawia się problem przypadku – czy zdjęcie wykonane samemu sobie nawet przez osobę ludzką, ale w sposób niezamierzony, można nazwać jego dziełem?

Ostatni problem w pewien sposób łączy wszystkie, dotyka bowiem samego technicznego procesu, w wyniku którego powstała fotografia Rosetty. Sonda została zaprogramowana tak, by w sytuacji, gdy znajdzie się wystarczająco blisko celu, wykonała całą serię zdjęć, których selekcji dokonują dopiero ludzie na Ziemi. Jej selfie jest więc w pewnym sensie wynikiem działalności ludzkiej, w pewnym zaś przypadku. Z tymi wstępnymi rozpoznaniami przyjrzyjmy się zwykłym, popularnym „słitfociom” wykonywanym przez posiadaczy smartonów. Przypadek zdaje się wykluczać zaistnienie selfie, gdyż tak jak w wypadku każdego portretu, jego celem musi być ukazanie samego siebie. Niezależnie od tego, czy za motywację wykonywania tego typu wizerunków uznamy utrwalanie własnej powierzchowności na pamiątkę lub aby pochwalić się znajomym, czy też dostrzeżemy w tym pewien koncept, a może nawet sposób samopoznania, zawsze głównym celem takiej fotografii jest człowiek, a więc podmiot danej fotografii. W przypadku maszyn, celem ich autoportretów musiałoby być uchwycenie ich samych, Rosetta natomiast sfotografowała swoją część nieumyślnie, gdyż celem zdjęcia była kometa.

 

źródło: http://mars.nasa.gov/mer/gallery/press/opportunity/20140123a/pia17759_JC2.jpg
źródło: http://mars.nasa.gov/mer/gallery/press/opportunity/20140123a/pia17759_JC2.jpg

 

Selfie Rosetty nie jest jedynym, wykonanym przez kosmiczną maszynę. Również w 2004 roku zaczęła się misja łazika Opportunity na Marsie, którego celem było zbadanie planety pod względem geologicznym. W 2014 roku, w dniach między trzecim a szóstym stycznia, wykonał on liczne fragmentaryczne fotografie samego siebie i przesłał na Ziemię, gdzie zostały złożone w spójny obraz [NASA Mars. Exploration Rovers]. O selfie pisano też w przypadku łazika Curiosity Rover, wysłanego na Marsa w ramach programu badawczego Mars Science Laboratory. To zautomatyzowane laboratorium ma odpowiedzieć na pytania dotyczące domniemanej historii życia na Marsie, a także przewidywanej możliwości jego zaistnienia tam w przyszłości. 687 dni po wyruszeniu (czyli po okresie jednego roku marsjańskiego, a więc po jednym pełnym okrążeniu Słońca przez planetę) wykonał swoje „selfie”, na którym widoczny jest w całości i z boku, zupełnie jakby wykonywał je ktoś inny [NASA]. Także tutaj efekt został uzyskany dzięki złożeniu wielu zdjęć wykonanych kamerą umieszczoną na końcu jednego z ramion łazika [NASA News (b)].

 

źródło: http://www.nasa.gov/sites/default/files/pia18390-full.jpgs
źródło: http://www.nasa.gov/sites/default/files/pia18390-full.jpgs

 

Czy w takiej sytuacji wciąż można mówić o selfie? Czy może jest to montaż wielu selfie? Jeśli uzna się zdjęcie ramienia Rosetty za selfie, należałoby uznać za nie również każdą poszczególną fotografię fragmentu łazika. Za takim rozwiązaniem przemawia też fakt, że maszyna rzeczywiście dwa dni „ciężko pracowała” nad utrwaleniem każdego fragmentu własnej konstrukcji [Gazeta.pl. Technologie 2014]. Kontrargumentem jest cel takiego działania. Łazik utrwalał każdy swój element zapewne w celu ułatwienia naukowcom na Ziemi kontroli swojego stanu, dostrzeżenia uszkodzeń i oceny jego zdolności do dalszego wykonywania misji. Przeniesienie takiej sytuacji na człowieka oznaczałoby uznanie za selfie fotografii wykonywanych w celu pokazania lekarzowi np. sposobu i prędkości następowania zmian skórnych na ciele, co wydaje się kontrowersyjne. Byłoby to ponownie znaczne rozszerzenie zakresu tego pojęcia, prowadzące być może do zagubienia jego istoty. Określanie zdjęć, wykonanych przez maszyny kosmiczne, mianem selfie jest więc elementem antropomorfizacji. Człowiek sam je stworzył, sam umożliwił „samodzielne” wykonywanie przez nie fotografii, a teraz – aby pokazać ich możliwości, a zatem również wielkość swojej wiedzy i zdolności – przewrotnie umniejsza swoją rolę ukazując maszyny jako podobne do siebie, czy nawet równe sobie.

Dobitnym przykładem antropomorfizacji jest mówienie o modzie na selfie, która dotarła również w kosmos, a takie nagłówki artykułów pojawiały się w internecie w związku z fotografią Rosetty wyjątkowo często. Niekiedy słowo selfie jest ujmowane w cudzysłów, mamy wówczas do czynienia z wyraźnie humorystycznym potraktowaniem zjawiska – w innym kontekście przypisywanie maszynom kosmicznym skłonności do ulegania modzie mogłoby brzmieć niedorzeczne. Moda dotyczy bowiem jednostek żyjących w społeczeństwach, jest sposobem na wyróżnienie się z pewnej masy, zakłada istnienie świadomości relacji z innymi oraz przede wszystkim własnego istnienia [Nowa Encyklopedia Powszechna PWN 1996: 258]. Człowiek tworzy maszyny jako przedłużenia własnych zmysłów, a więc w pewnym sensie na własny obraz, jednak wciąż pozostają one tworami niezwykle od niego różnymi, w wielu kwestiach przerastającymi go. Jest to być może powód, dla którego rzutuje na nie także inne swoje cechy, przedstawiając je jako podobne do samego siebie. Ciekawość i pragnienie rozgłosu nie mogą być udziałem maszyny, są natomiast bardzo typowymi cechami ludzi. O modzie na selfie w przypadku zdjęć kosmicznych możemy zapewne mówić w przypadku astronautów, którzy utrwalili samych siebie na tle kosmicznej przestrzeni. Pierwszym był Buzz Aldrin, który sfotografował samego siebie na tle Ziemi podczas misji kosmicznej Gemini XII już w 1966 roku, a więc znacznie wcześniej, niż zaczęto używać słowa selfie [NBC News (a)]. W jednym z wywiadów przyznał, że wykonał to zdjęcie, gdyż był ciekaw, jak wygląda, a także dodał żartobliwie, że „po raz kolejny upomniał się o sławę” [Buzz Aldrin and the first space selfie…].

Niekiedy jednak tekst dotyczący omawianych fotografii zdaje się antropomorfizować maszyny kosmiczne zupełnie serio. Na stronie „Gazety Wyborczej” czytamy: „Rosetta przysłała już kilka zapierających dech w piersiach zdjęć. Ale nie przestaje nadsyłać kolejnych. Dziś Europejska Agencja Kosmiczna opublikowała nowe (…). Prawdziwe kosmiczne selfie z kometą w tle” [Rolecki 2014].  Nie tylko słowo „prawdziwe” budzi tutaj wątpliwości. Sonda Rosetta w całym fragmencie traktowana jest jak osoba, przesyłająca listy z dalekiej podróży. Oczywiście jest to metafora, jednak brzmi dla nas zupełnie naturalnie, co jest wyraźnym sygnałem tego, jak zmieniło się ludzkie podejście do maszyny. Na innej stronie lid do artykułu o zdjęciu Rosetty z kometą obwieszcza: „To jedno z najwspanialszych selfie, jakie kiedykolwiek zrobiono! 14 października 2014 sonda kosmiczna Rosetta sfotografowała się z kometą 67P/Czuriumow-Gierasimienko w tle, z odległości zaledwie 16 km!” [Stanisławska 2014]. Tutaj zdjęcie sondy kosmicznej wyraźnie zostaje wpisane w zjawisko selfie i przyrównane do wszystkich, powstających nie tylko współcześnie, wizerunków tego typu. Znaczące jest również sformułowanie „sfrotografowała się” dokonujące jeszcze wyraźniejszej antropomorfizacji maszyny, niż występowało to w poprzednim przykładzie.

Pytanie o zdjęcia wykonane samym sobie przez łaziki i sondy kosmiczne ma swoje źródło w stosunku człowieka do maszyn kosmicznych w ogóle. Istnieją bowiem inne urządzenia, które dostarczają człowiekowi obrazów z kosmosu. Jednym z bardziej niezwykłych narzędzi, dzięki którym człowiek może podziwiać odległe miejsca w kosmosie jest słynny Kosmiczny Teleskop Hubble’a, umieszczony na orbicie okołoziemskiej w 1990 roku. Pozwolił on po raz pierwszy uzyskać bardzo szczegółowe obrazy obiektów kosmicznych, ukazać narodziny i śmierć gwiazd oraz odległe galaktyki, przyczyniając się do znacznego postępu w badaniach nad ewolucją kosmosu [NASA News (c)]. Jego działanie jest jednak na bieżąco kontrolowane z Ziemi. Sondy czy łaziki kosmiczne muszą być w dużej mierze samodzielne, a więc zaprogramowane tak, by same potrafiły „zdecydować” o rozpoczęciu fotografowania danego zjawiska, gdyż obiekty te znajdują się w zbyt dużej odległości od Ziemi, by kontrola z naszej planety nadążała za tym, co dzieje się w kosmosie i co pragniemy uchwycić. Kwestia autorstwa tych zdjęć nie jest wcale łatwa do rozwiązania. Można uznać, że autorami są ludzie projektujący urządzenie, ktoś jednak może również stwierdzić, że autorem jest sama maszyna, lub że zdjęcia po prostu nie posiadają konkretnego autora. Pojawia się tutaj istotny problem relacji między człowiekiem i narzędziem, między człowiekiem i aparatem. Jest to kwestia szczególnie istotna w filozofii fotografii Viléma Flussera. Piotr Zawojski stwierdza wręcz, że jest to centrum całej teorii kultury tego filozofa. Fotografia bowiem była pierwszym obrazem technicznym, którego pojawienie się w tak dużym stopniu zmieniło naszą kulturę. Zdjęcia nie są już jedynie odwzorowaniem rzeczywistości i ilustracją, ale niosą w sobie dodatkowe informacje, którą należy odszyfrować, a także tworzą nowe interpretacje tekstów, którym towarzyszą. Zawojski podkreśla, że swoje koncepcje Flusser tworzył w okresie lat 70. i 80., a więc jeszcze przed nastaniem ery cyfrowej, jednak dziś jego tezy się potwierdzają. Aparaty fotograficzne według Flussera w dużej mierze usamodzielniły się od człowieka, którego rola została sprowadzona jedynie do naciskania migawki. Zostały one stworzone według formalnego algorytmu, który tworzy ramy używania, ale też komunikacji między człowiekiem i urządzeniem. Według Flussera prawdziwy fotografik/fotografka przeciwstawia się programowi aparatu fotograficznego, wnikliwie analizuje obraz oraz stara się wpłynąć na jego kształt, nie pozwalając aparatowi decydować za niego. Użytkownik aparatu ma nie tyle odkrywać świat, utrwalany za jego pomocą, co próbować zrozumieć sposoby tego utrwalania. W kontekście zdjęć wykonywanych przez sondy kosmiczne istotne jest Flusserowskie rozróżnienie na narzędzia, maszyny i aparaty, gdzie narzędzie działa w ścisłej zależności od człowieka, maszyny odwrotnie, powodują uzależnienie się człowieka od nich, a aparaty tworzą relację wzajemności [Zawojski 2004:11-19].

Gdzie swoje miejsce znalazłaby kamera sondy kosmicznej, zaprogramowana przez człowieka tak, by mogła następnie działać samodzielnie? Nie posiada ona przecież pełnej autonomii, choć działa sama – jest pod  nieustanną kontrolą i wymaga nieraz naprawy. Wydaje się więc, że będzie się ona mieścić w trzeciej kategorii. Flusser pisze jednak, że dawniej „to człowiek był otoczony narzędziami, a po rewolucji to maszyna jest otoczona ludźmi” [Flusser 2004:32] – w tym kontekście nieco inaczej wygląda sytuacja sond i łazików kosmicznych, a także ich kamer, do których stworzenia zatrudniane są całe sztaby specjalistów. Współcześnie „narzędzia […] stały się maszynami” [Ibidem], dlatego też zadaniem fotografa jest przezwyciężanie „programu aparatu” [Ibidem 34]. Czy jednak astronomom zależy na walce z maszyną czy raczej na pokonywaniu ludzkich słabości i tworzeniu nowych zdolności poznawczych dzięki tejże maszynie? Pojawia się zjawisko przekraczania granic kosmosu i granic człowieczeństwa, które – w świetle filozofii takich autorów jak Flusser czy szczególnie Jean Baudrillard – nie zawsze musi być postrzegane pozytywnie. Flusser nazywa obrazy „mediacjami pomiędzy światem a człowiekiem” [Ibidem 23], a także pisze, „że świat nie jest dla niego bezpośrednio dostępny, więc to obrazy mają czynić go wyobrażalnym dla człowieka” [Ibidem]. Filozof ma na myśli wszelkie obrazy wykonywane na Ziemi, jednak ta metafora może być rozumiana w sposób dosłowny w przypadku zdjęć uzyskiwanych w kosmosie przez różnorodne urządzenia. Flusser dostrzega jednak pewne negatywne zjawisko, idolatrię, czyli odwrócenie roli obrazu, który zamiast ukazywać, zasłania, broni dostępu do świata [Ibidem]. Tego typu zarzuty wydają się nie dotyczyć fotografii kosmicznych wykonywanych w celach naukowych, pozwalających człowiekowi coraz bardziej poszerzać swoją wiedzę o odległych przestrzeniach kosmosu. Z pewnością jednak następuje tu bardzo wyraźne „wyobcowanie człowieka od własnych obrazów”, nie tylko fizyczne, ale i mentalne [Ibidem]. Stosowanie do omówionych powyżej zdjęć łazików Opportunity i Curiosity, a także sondy Rosetty miana selfie, choć ukazuje maszyny jako równe ludziom, może być swego rodzaju walką z owym wyobcowaniem.

Selfie przypisywane urządzeniom mechanicznym są z pewnością najbardziej radykalną odmianą „autoportretów”. Wpisują się nie tyle w narcystyczną kulturę popularną, której głównym bohaterem jest człowiek, ale stanowią symptom zmieniającego się paradygmatu kultury, która odchodzi od antropocentrycznej struktury. Ciekawie ujmuje zmieniające się zależności między człowiekiem a maszyną Wiesław Sztumski, który mówi nie tylko o antropomorfizacji maszyn, ale również mechanomorfizacji ludzi. Filozof zauważa, że pierwsze z tych zjawisk zaowocuje stworzeniem „sztucznego człowieka, atrapy podobnej do cyborga (cybernetic organism)” [Sztumski 2008], a więc maszyny rzeczywiście na obraz człowieka. Proces odwrotny jest widoczny szczególnie w środowiskach pracy, gdzie człowiek stawia sobie wymagania bycia podobnie odpornym i szybkim jak maszyna. Postępująca racjonalizacja ludzkiego postępowania także posiada dwie odsłony, gdyż z jednej strony oznacza wykorzystanie intelektu, który odróżnia człowieka zarówno od zwierząt jak i maszyn, a z drugiej wiąże się z odrzuceniem emocji i duchowości, które również są konstytutywnymi cechami ludzi. Sztumski wysuwa wręcz tezę, że nie pozostało wiele takich cech, które można uznać za rzeczywiście przysługujące tylko człowiekowi, a postępujące upodabnianie się człowieka do maszyn sprawia, że staje się on bardziej podatny na wpływy ideologii i mody [Sztumski 2008]. Paradoksalnie więc własny umysł oraz typowo ludzkie pragnienia zwracają się przeciw człowiekowi i czynią go mniej ludzkim, a z pewnością coraz bardziej zagubionym nie tylko w kosmosie, ale także tu, na Ziemi, wśród jego własnych wytworów. Zarówno antropomorfizacja maszyn jak i mechanomorfizacja człowieka zdają się prowadzić do tego samego, czyli do utraty znaczenia przez człowieka, a wręcz zaniku cech i istot naprawdę ludzkich. Omawiane tutaj fotografie Rosetty czy Opportunity i Curiosity prędzej zachwycają, niż napawają lękiem, a określenie ich mianem selfie sprawia, że zdają się tym bardziej niegroźne, gdyż zostają wpisane w oswojoną i szczególnie bliską użytkownikom internetu kulturę popularną. Wnikliwa analiza zjawiska odkrywa jednak jak niepewne może być podłoże, na którym budowane jest takie przeświadczenie.

***

Bibliografia:

1. Buzz Aldrin and the first space selfie, http://www.youtube.com/watch?v=kQibkV_V8-c,dostęp 13.10.2014.

2. Buzz Aldrin Took the First Space Selfie … in 1966,http://www.nbcnews.com/science/space/buzz-aldrin-took-first-space-selfie-1966-n161431,dostęp 13.10.2014.

3. Curiosity Self-Portrait at 'Windjana’ Drilling Site, http://www.nasa.gov/jpl/msl/pia18390/#.VDzsmxamX2l, dostęp 13.10.2014.

4. Vilém Flusser, Ku filozofii fotografii, folia academiae, Katowice 2004.

5. NASA’s Mars Curiosity Rover Marks First Martian Year with Mission Successes, http://www.nasa.gov/press/2014/june/nasa-s-mars-curiosity-rover-marks-first-martian-year-with-mission-successes/#.VDz1JxamX2l,dostęp 13.10.2014.

6. Nowa Encyklopedia Powszechna PWN, tom 4, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996.

7. Michał Rolecki, Kolejne niesamowite kosmiczne selfie. Tym razem z bliska, [w:] „Gazeta Wyborcza” 14.10.2014, http://wyborcza.pl/1,75476,16804028,Kolejne_niesamowite_kosmiczne_selfie__Tym_razem_z.html, dostęp 22.10.2014.

8. Rudolf Otto, Świętość. Elementy irracjonalne w pojęciu bóstwa, przeł. Bogdan Kupis, Thesaurus Press, Wrocław 1993.

9. Rosetta Fact Sheet, http://sci.esa.int/rosetta/47366-fact-sheet/,dostęp 13.10.2014.

10. Rosetta Mission Selfie at Comet, http://www.esa.int/spaceinimages/Images/2014/09/Rosetta_mission_selfie_at_comet,dostęp 13.10.2014.

11. Rosetta Mission, http://rosetta.jpl.nasa.gov/gallery/images/mission?cb=Rosetta_mission_selfie_at_16_km.png, dostęp 13.10.2014.

12. Self-Portrait by Opportunity Mars Rover in January 2014, http://mars.nasa.gov/mer/gallery/press/opportunity/20140123a.html,dostęp 13.10.2014.

13. Aleksandra Stanisławska, Kosmiczne selfie z kometą w tle – unikalne zdjęcie zrobione przez sondę Rosettę, http://www.crazynauka.pl/kosmiczne-selfie-kometa-tle-unikalne-zdjecie-zrobione-sonde-rosetta/.

14. Student Features, http://www.nasa.gov/audience/forstudents/postsecondary/features/F_NASA_Great_Observatories_PS.html,dostęp 13.10.2014.

15. Wiesław Sztumski, Między młotem a kowadłem,  http://www.sprawynauki.edu.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=794&Itemid=35

16. Piotr Zawojski, Człowiek i aparat. Viléma Flussera filozofia fotografii, [w:] V. Flusser, Ku filozofii fotografii, folia academiae, Katowice 2004.

17. Zobacz jak Curiosity robi autoportrety, http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,13062200,Zobacz_jak_Curiosity_robi_autoportrety.html,dostęp 13.10.2014.

***

anna mazela – doktorantka kulturoznawstwa (Akademia Ignatianum w Krakowie) zainteresowana fotografią jako fenomenem kulturowym. Wybrane publikacje: w monografiach „Grimm: Potęga dwóch braci” Warszawa 2013, „Świat zmysłów. O znaczeniu zmysłów w kulturze” Kraków 2014. anna.mazela@gmail.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *