Bez względu na to, czy emigracja okazuje się sukcesem, czy też nie, wydaje się, że powrót do domu jest w podobny sposób wpisany w życie wszystkich migrantów. Z jednej strony dla części z nich stanowi on punkt docelowy, pragnienie, do którego spełnienia dążą przez długi czas, okres migracji traktując głównie jako tymczasową niewygodę służącą osiągnięciu pewnego celu. Z drugiej strony dla części migrantów jest to wydarzenie, do którego za wszelką cenę nie należy dopuścić, ponieważ byłoby to oznaką słabości, nieadekwatności czy wręcz porażki.
Powrót do domu, czyli gdzie, do czego, do kogo? Jak pisał Alfred Schütz: „dom jest zarówno punktem wyjściowym, jak i końcowym. Stanowi on punkt zerowy układu współrzędnych, jakie przypisujemy światu, by się w nim odnaleźć” [Schütz 2008: 204]. Życie w domu jest zrozumiałe, poruszanie się w jego rutynie nie sprawia wielu trudności. Wyjeżdżając, w oczywisty sposób spodziewamy się tego, że będzie inaczej niż w domu. Odmienność kulturowa kraju emigracji często budzi tęsknotę za przewidywalnością, rozumieniem sytuacji życiowych i umiejętnością radzenia sobie z nimi [Grzymała-Moszczyńska 2014: 51].
„Dom” to miejsce, w którym w bezpośrednich relacjach ze „swoimi” współtworzymy codzienność i wspólną rzeczywistość. W momencie wyjazdu ciągłość ta zostaje przerwana. Osoba wyjeżdżająca zaczyna budować swoją nową codzienność w oddaleniu od domu, natomiast życie w domu toczy się dalej. Mimo tego, że łączność pomiędzy wyjeżdżającym a domownikami podtrzymywana jest za pomocą rozmów telefonicznych i skype’owych, wymiany e-maili czy bieżącego kontaktu na Facebooku, w istocie jest to łączność raczej niepełna, stwarzająca w większości przypadków jedynie ułudę współdzielenia codzienności [Grzymała-Moszczyńska 2014: 51]. Jak zauważa Schütz [2008: 215], codzienne doświadczenie domu zostaje „zamrożone” w pamięci opuszczających dom w momencie ich wyjazdu i mimo tego, że mają oni ciągły dostęp do informacji na temat wydarzeń domowych, nie przeżywają tych chwil wspólnie. Dom w chwili wyjazdu stanowi punkt odniesienia, do którego dostosowuje się całą późniejszą komunikację. Jednak ten ideał, za którym tak bardzo się tęskni, w momencie powrotu przestaje być takim, o jakim się marzyło. Jak piszą Aaron Andreason i Kevin Kinner [2004: 110], tworzymy wyidealizowane mity prozaicznej rzeczywistości i kultury kraju pochodzenia. Powrót do wyobrażonego domu jest ogromnym rozczarowaniem, ponieważ ideał stworzony w wyobraźni emigranta nie odzwierciedla rzeczywistości.
Sławomir Mrożek w Dzienniku powrotu, dokumentującym jego powrót do Polski po 33 latach emigracji, pisał: „nieobecność, długa czy krótka, jest zawsze nieodwołalna, nie da jej się później nadrobić studiami czasu minionego. Tylko uczestniczenie w rzeczywistości dzień po dniu pozwala do niej przynależeć” [Mrożek 2000: 64]. Bliscy przestają być tak samo bliscy, a osoba powracająca nie jest już tą samą osobą wyjeżdżającą, która pozostała w pamięci rodziny i znajomych. Czas migracji i nieodłącznie z nią związane nowe, niepowtarzalne doświadczenia, dają możliwość odmiennych interpretacji tych samych sytuacji, nowe wzory zachowań wywołują dotychczas nieznane uczucia i myśli. Warto podkreślić, że żadna ze stron – ani ci, którzy pozostali, ani też powracający, nie spodziewają się tych zmian w funkcjonowaniu swoich bliskich. Czyni to powrót jeszcze trudniejszym [Grzymała-Moszczyńska 2014: 51].
Dobrze znane zasady rządzące codziennością – już nie obowiązują. W tym kontekście nie dziwią wyniki badań wskazujące, że wiele osób powracających (18% badanej grupy) zapada na depresję, a aż 45% powracających doświadcza silnego lęku [Sahin 1990: 167]. Spośród osób powracających przebadanych przez Nesrin Sahin, 34% żałowało powrotu do domu, a 9% ubolewało, że w ogóle z niego wyjechało. Badania Joya Rogersa i Colleen Ward [1993: 188] potwierdzają wyniki uzyskane przez Sahin – zaobserwowali oni istotne statystycznie pozytywne korelacje pomiędzy doświadczaniem problemów związanych z powrotem a depresją i lękiem.
Jednak poza badaniami wskazującymi trudności związane z powrotem na poziomie zdrowia psychicznego, interesującą koncepcją, tłumaczącą zjawiska towarzyszące temu doświadczeniu, jest teoria bezdomności kulturowej (cultural homelessness) autorstwa Veroniki Vivero i Sharon Jenkins [1999].
Bezdomność kulturowa w rozumieniu badaczek to doświadczenie charakteryzujące osoby mające różnorodne pochodzenie etniczne i/lub kulturowe, a których doświadczenia, uczucia i myśli sprawiają, że nie należą już do żadnej pojedynczej grupy odniesienia – etnicznej czy kulturowej. Osoby bezdomne kulturowo podzielają doświadczenia nieprzynależenia, braku akceptacji ze strony którejkolwiek z grup, wynikającej z ich wyjątkowości. Vivero mówi o nich: „zawsze są mniejszością, bez względu na to, gdzie się znajdują” [Vivero 1997]. Często towarzyszy im tęsknota za domem, możliwością powrotu do niego, której jednak nie można spełnić, ponieważ nigdy go nie mieli. Opierają się na fantazjach, ponieważ niemożliwe jest odniesienie się do nieistniejących wspomnień. Doświadczenie bezdomności kulturowej będzie przede wszystkim doświadczeniem nieposiadania domu, a nie – dostępnym dla większości – nie-byciem w domu.
Co jednak ważne, stabilne umiejscowienie nie jest najważniejszą cechą kulturowego domu. Dlatego bycie nomad(k)ą nie uniemożliwia posiadania domu, choć w oczywisty sposób zmienia jego formę. „Dom” osoby bezdomnej kulturowo może zakotwiczać się w relacjach, osobach, przedmiotach przewożonych z miejsca na miejsce.
Bezdomność kulturowa może – ale nie musi – wynikać z częstych przeprowadzek, choć w oczywisty sposób tego rodzaju doświadczenia znacząco zwiększają prawdopodobieństwo jej wystąpienia. Szczególnie narażone na to doświadczenie są dzieci, które – niekiedy zupełnie bezrefleksyjnie ze strony rodziców – wielokrotnie w trakcie dzieciństwa są przewożone z miejsca na miejsce, niemalże pakowane do walizek jak przedmiot. Dzieci wprawdzie sprawnie uczą się funkcjonowania w różnych kontekstach kulturowych, ale po pewnym czasie brak spójnych ram odniesienia może prowadzić do trudności rozwojowych, związanych z wielością wzajemnie sprzecznych zasad, które do nich docierają. Niekiedy osoby takie nazywa się dziećmi trzeciej kultury (ang. third culture kids) – będą to dzieci nie tylko migrantów i migrantek ekonomicznych, ale także pracowników i pracownic międzynarodowych korporacji, dyplomacji, wojskowych. U niektórych z tych osób może pojawić się również poczucie, że tworzenie jakichkolwiek więzi czy przyjaźni nie tylko stało się niemożliwe, ale jest również niepraktyczne i bezsensowne – jeśli i tak za kilkanaście miesięcy będzie trzeba zmienić miejsce zamieszkania.
Pojawiają się również trudności, które dla osób posiadających dom są zupełnie niespodziewane, a co gorsza – niezrozumiałe. Odpowiedź na jedno z pierwszych pytań zadawanych nowopoznanej osobie – „skąd jesteś?” – może stać się wstępem do długich, tożsamościowych rozważań. – Co w zasadzie masz na myśli? Czy to miejsce, w którym się urodziłam? A może to, w którym chodziłam do podstawówki? Grzecznościowy element small talku za każdym razem przypomina o braku przynależności, niemożliwości udzielenia odpowiedzi na jedno z podstawowych pytań, za pomocą których kreślimy obraz nowo poznanej osoby.
Równocześnie bezdomność kulturowa może odnosić się zarówno do doświadczenia emocjonalnej, jak i społecznej izolacji, tworzącej pragnienie „bycia w domu”, przy jednoczesnej niemożności odpowiedzi, ani gdzie ten dom się znajduje, ani jakie to w zasadzie uczucie. Na poziomie emocji – mimo tego, że niekiedy rzadko werbalizowanych – doświadczenie bezdomności kulturowej może objawiać się ciągłym poczuciem niekompletności, niejasnego braku, niemożności osiągnięcia pełni. Jednym ze sposobów radzenia sobie z tym poczuciem może być tworzenie fragmentów domu/ów w różnych miejscach i formach, zakotwiczania się w rytuałach i drobnych przedmiotach. Tych elementów jednak nie można zebrać w jednym miejscu i czasie, zintegrować ich. Jest to tym bardziej niemożliwe, że te fragmenty zaczerpnięte z różnych kultur, miejsc, doświadczeń często wzajemnie wykluczają się. W momencie próby zintegrowania – znoszą się, a wraz z nimi zanika również poczucie posiadania domu.
Vivero i Jenkins wyróżniają trzy główne elementy tego zjawiska – odrzucenie, dezorientację i izolację. Zwracają również uwagę na fakt, że osoby bezdomne kulturowo bez względu na to, gdzie aktualnie przebywają, postrzegane są jako „obce”. W kraju emigracji są imigrantami – ludźmi pochodzącymi z kraju X. W kraju pochodzenia traktowani są jako ci, którzy z powodu zbyt wielu cech odmiennych kulturowo są bardziej „obcy” niż „swoi”. Mimo usilnych prób zamaskowania swojej inności, spotyka je odrzucenie, doświadczenie bycia obserwatorką z zewnątrz, w dużo większym stopniu niż aktywną uczestniczką. Poczucie wykluczenia z domu może prowadzić do uwewnętrznienia poczucia obcości i niepełności, zwątpienia w swoje możliwości dostosowania, wyalienowania, wreszcie emocjonalnego wycofania [Hershel 1995].
Osobom bezdomnym kulturowo towarzyszy samotność i smutek, tęsknota, niekiedy nawet żałoba za czymś bardzo trudno wyrażalnym, nieumiejętność znalezienia czegoś, co dla wszystkich wokół wydaje się być zupełnie naturalne i osiągalne bez wysiłku. Dezorientacja wynika z wielu sprzecznych zasad, do których przebywając w różnych kontekstach muszą się przystosować. Izolacja, w przypadku wielokrotnego odrzucenia – wydaje się być jedyną bezpieczną drogą.
Osoby, powracając po pewnym czasie z emigracji do kraju pochodzenia, często konfrontują się z doświadczeniem bardzo zbliżonym do bezdomności kulturowej. Pięć lat temu, gdy w ramach badań dotyczących psychologicznych aspektów powrotów z emigracji, przeprowadzałam wywiady z dwudziestoma migrant(k)ami powracającymi do Polski, spotkałam się z wieloma historiami trafnie ilustrującymi zjawisko bezdomności kulturowej.
Jedna z respondentek, powracająca z kilkuletniej emigracji do Wielkiej Brytanii, opowiadała o klasycznym objawie bezdomności kulturowej:
Ja w Anglii, szczególnie przez ostatni rok, ja byłam taka zagubiona, zupełnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, czułam się zagubiona. Także ten powrót do Polski miał trochę też służyć takiemu odnalezieniu się, ja nie wiedziałam, kim ja jestem. Dlatego ten mój powrót do Polski miał mi pomóc się odnaleźć. Ale ja tutaj nie mam takich osób, które by to rozumiały.
Z jednej strony możemy zaobserwować tu poczucie zagubienia, później próbę odnalezienia swojej tożsamości, która niestety kończy się porażką i niezrozumieniem ze strony otoczenia. Wypowiedzi sygnalizujące poczucie braku zrozumienia takie jak: „emigrant zrozumie tylko emigranta” były bardzo częste i podzielane przez innych migrantów i migrantki. Jedna z respondentek mówiła:
My wszyscy o jednym rozmawiamy. Żyjemy tymi samymi problemami, tym samym życiem. Czasem opowiadanie tutaj ludziom obcym, tu z Polski jak tam był o na emigracji, to tak patrzą właściwie jak na wariata. Tak w sumie nie można wszystkiego opowiadać, bo tego nie zrozumieją.
Brak zrozumienia odnosił się do różnych kwestii – począwszy od trudności związanej z opowiedzeniem migracyjnej codzienności, przez większą niezależność, po zmianę w poglądach politycznych.
Doświadczenie czasowej emigracji wydawało się szczególnie ważnym doświadczeniem dla młodych kobiet – wiele z nich wspominało o tym, że dzięki wyjazdowi poczuły się dużo silniejsze i bardziej samodzielne. Emigracja pozwoliła im rozwinąć się i ukształtować w oderwaniu od nacisków domu rodzinnego. Niestety, ten emancypacyjny proces niekiedy wiązał się z symbolicznymi karami, odrzuceniem ze strony partnera. Jak opowiadała jedna z respondentek:
Wiem też, że wszędzie sobie teraz poradzę, dzięki językowi, dzięki pewności siebie. Jestem zdecydowanie bardziej pewna siebie, bardziej asertywna. Ten wyjazd dał mi dużo jako kobiecie, bo nigdy nie chciałam być zależna od faceta, ale dopiero w Irlandii uwierzyłam, że dam sobie radę w każdej sytuacji. Jestem niezależna od rodziców, mam większą świadomość samej siebie. Moja niezależność stała się problemem dla mojego faceta. Byłam bardzo zakompleksiona przed, a Irlandia pomogła mi pozbyć się kompleksów. Poczułam swoją kobiecość, siłę. Mam teraz odwagę robić rzeczy, które lubię.
Często pojawiającą się przyczyną obaw, ale także późniejszych konfliktów i odrzucenia był większy liberalizm światopoglądowy osób powracających. Jedna z respondentek mówiła wprost:
Ja się bałam tego, jak ja się znajdę w tej kulturze, wiesz, długo mnie nie było, ja też się zrobiłam taka radykalna, szczególnie ze swoimi poglądami, takimi feministycznymi, zrobiłam się też taka bardzo liberalna. Ja się bałam tego jak się z tym odnajdę. Też się tego bałam, że nie wiedziałam jakiej Polski się mam spodziewać, bo ja wyjechałam jak miałam te 18, 19 lat i wracałam raz na pół roku na 3 dni. Nie wiedziałam jak Polska się zmieniła, nie wiedziałam, czego się spodziewać, także tak szczerze mówiąc to ja się bałam tego powrotu.
Napotykane – często zaskakujące – trudności budziły dojmujące poczucie obcości, wyalienowania i sprawiały, że decyzja o powrocie była postrzegana jako większe wyzwanie, niż sam wyjazd. Jeden z respondentów mówił:
Powrót do własnego kraju, okazał się chyba, powiem, że może równie trudny, co poprzednie przeprowadzki… ech, żeby nie powiedzieć, że czułem się jakbym wracał do obcego kraju.
Szczególnie wyraźnie poczucie wykluczenia pojawiało się w relacjach z osobami, które przed wyjazdem były bliskie. Niemożność „odrobienia nieobecności”, o której pisał Mrożek, wpisana jest w doświadczenie wielu migrantów powrotnych.
To tak jest, że jak się jest nieobecnym, to się jest jakby wykluczonym już i potem jak się wraca, to trudno się w te same ścieżki wpasować. Już właściwie jest się poza tym życiem społecznym. Ja trochę to czuję wśród moich znajomych, że… właściwie jedna koleżanka przestała się do mnie odzywać, została ta stała przyjaciółka, co jest. No się wtopiłam niby, ale to jednak jest tak. Człowiek jest jednak wyłączony.
Trudno się zatem dziwić, że niektórym powracającym towarzyszy ciągłe poczucie nie-bycia u siebie, czują się nieswojo, co w efekcie może niekiedy prowadzić do decyzji o kolejnym wyjeździe.
Ja się trochę męczę tutaj. Ja byłem wyrwany z korzeniami ze środka pewnego wydarzenia i czułem się tak nieswojo przez cały czas, jak przyjechałem – i do dzisiaj się czuję nieswojo, trzy lata już praktycznie.
Status migranta powrotnego jest też trudny dla jego otoczenia, ponieważ powoduje zamęt w jednej z podstawowych konceptualizacji pozwalających opisać rzeczywistość społeczną – „swój” vs. „obcy”. Wydaje się, że migranci powrotni wymykają się tym kategoriom: nie są już „swoi”, a jednocześnie jeszcze nie są „obcy”. W tym wypadku ciekawe może być spojrzenie na sytuację tych osób z perspektywy wyników badań nad kategoryzacjami społecznymi skrzyżowanymi, które odnoszą się do sytuacji przecinania się dwóch czynników – faktu podzielania lub niepodzielania członkostwa w dwóch grupach [Kwiatkowska 2009: 296]. W opisywanym przeze mnie przypadku oznacza to, że osoby przynależące do grupy Polaków („moja grupa”) mogą równocześnie należeć do grupy „obcej” – grupy migrantów powrotnych, odmiennych od grupy Polaków w zakresie doświadczeń i wartości. Po skrzyżowaniu tych dwóch wymiarów „polskości” i „migranckości” otrzymujemy cztery grupy w różnym stopniu „swoje” i „obce”, które nie będą akceptowane społecznie w tym samym stopniu. Pytanie, w jakim stopniu ta „częściowa obcość” i „częściowa swojskość” spotykana w sytuacji kontaktów osób powracających z osobami, które nie wyjechały, będzie wpływała na readaptację, a także związane z nią niełatwe doświadczenie bezdomności kulturowej.
Mimo tego, że odmalowałam tu dość przygnębiający obraz powrotów, wcale to doświadczenie nie musi takie być. Spotkałam się też z osobami, którym po krótkich, przejściowych trudnościach udało się w pełni readaptować do polskiej rzeczywistości. Najczęściej były to osoby, które otrzymały dużo wsparcia społecznego, wracające z jasno określonym planem działania. Co również szalenie ciekawe – i poruszające – kilka z osób, które zgodziły się ze mną porozmawiać, po zakończeniu wywiadu dziękowały za tę możliwość. Mówiły, że mogły dzięki temu poukładać sobie te doświadczenia, uporządkować myśli i przyjrzeć się emocjom. Podzielić się tą opowieścią, na wysłuchanie której zabrakło bliskim cierpliwości, wrażliwości, czasu. Dlatego jeśli jest coś, co chciałabym, żebyś zapamiętał/a droga czytelniczko/drogi czytelniku, to że jeśli chcesz, żeby bliska Ci osoba po powrocie została tu na dłużej, wysłuchaj uważnie jej historii, pozwól jej od nowa zadomowić się w waszej relacji.
Bibliografia:
Aaron Andreason, Kevin Kinneer, Repatriation Adjustment Problems and the Successful Reintegration of Expatriates and Their Families, „Journal of Behavioral and Applied Management” 2005, nr 6(2), s. 109–126.
Joanna Grzymała-Moszczyńska, Psychologiczne aspekty powrotów z emigracji – przegląd teoretyczny, „Studia Migracyjne – Przegląd Polonijny” 2014, nr 4, s. 51-74.
Anna Kwiatkowska, Kategoryzacje społeczne skrzyżowane: o tym, czy „prawie my” znaczy to samo co „my”, a „niezupełnie oni” to samo co oni oraz o innych osobliwościach kategoryzacji społecznych w: Psychologia poznania społecznego. Nowe idee, red. M. Kossowska, M. Kofta, PWN, Warszawa 2009.
Sławomir Mrożek, Dziennik Powrotu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2000.
Joy Rogers, Colleen Ward, Expectation-experience discrepancies and psychological adjustment during cross-cultural reentry, „International Journal of Intercultural Relations” 1993, nr 17, s. 185–196.
Nesrin Sahin, Re-entry and the academic and psychological problems of the second generation, „Psychology and Developing Societies”, 1990, nr 2, s. 165–182.
Alfred Schütz, O wielości światów. Zakład Wydawniczy NOMOS, Kraków 2008.
William Thompson, Joseph Hickey, Society in Focus. Pearson, Boston, MA 2005.
Victoria Vivero, Understanding and treating ‘culturally homeless’ clients. Wykład wygłoszony podczas konferencji “Association for Women in Psychology’s 22nd Annual Feminist Psychology Conference”, Pittsburgh, PA, 1997.
Victoria Vivero, Sarah Jenkins, Existential hazards of the multicultural individual: Defining and understanding 'cultural homelessness’. “Cultural Diversity and Ethnic Minority Psychology” 1999, 5(1), 6-26.
***
joanna grzymała-moszczyńska – psycholożka, doktorantka w Instytucie Psychologii UJ. Jej główne obszary zainteresowań naukowych to przeciwdziałanie uprzedzeniom i dyskryminacji w kontekście edukacji oraz psychologiczne aspekty powrotów z emigracji.
Zdjęcie tytułowe: Tisse ta culture. Autor: art_inthecity, źródło, https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/.
Pewnie tak jest bądź na ogół jest. Wydaje mi się jednak, iż to też, o ile nie przede wszystkim, kwestia podejścia do świata, tzn. nań otwartości bądź zamknięcia. A mówiąc wprost, nie rozumiem, jak można się gdzieś czuć obco kulturowo. Szczególnie w Europie. Wydaje mi się, że takie odczucia są udziałem osób ubogich duchowo.